Od kiedy pokazano w brytyjskiej TV odcinek Seksu w Wielkim Mieście, w którym Miranda i Carrie zlizywały lubieżnie icing z najsłynniejszych chyba cupcakes w Nowym Jorku, z Magnolia Bakery, rozmaite przedsiębiorcze młode matki, które przerażał powrót do korporacyjnego kieratu po macierzyńskim, zaczęły wypiekać je w domu. Kilka takich domowych biznesów, np. Hummingbird Bakery, przekształciło się wkrótce w małe fabryczki cupcakes, i w ciągu paru lat cukiernie specjalizujące się w cupcakes pojawiły się w każdej lepszej dzielnicy Londynu, a potem także innych wielkich miast UK, zaś agenci nieruchomości całkiem poważnie prawili o tzw. cupcake index (jeśli na ulicy otwierano cukiernię z drogimi cupcake'ami to oznaczało, że okoliczni mieszkańcy są zamożni, ergo: stać ich na lepsze nieruchomości - nieprzypadkowo pierwsze sklepy tego typu powstały w snobistycznych dzielnicach Londynu Zachodniego). Dziś w Londynie cupcakes są może nie na każdym rogu, ale osoba, którą nagle zawładnie przemożne pragnienie spożycia posypanego mini-serduszkami cupcake, nie musi zwykle iść daleko, by je zaspokoić. Nigella swój zespół pracowników nazywa Cupcake Team.
Pop Cupcake z najmodniejszej obecnie cukierni w Londynie, Cox Cookies & Cake |
Zdetronizować cupcakes usiłują także makaroniki. Może dlatego, że kojarzą się z Pierre Herme, Laduree i paryskim wyrafinowaniem, a nie z amerykańskim infantylizmem, pastelowe makaroniki postrzegane są jako bardziej dorosły sposób na zaspokojenie słodkich zachcianek.
Inni znudzeni cupcake'ami przerzucili się na whoopie pies - można już tu kupić takie zestawy:
Inni z kolei delektują się wyrafinowanymi pączkami (designer doughnuts). No i zawsze jest czekolada - a producentów wysokiej jakości czekolady o niezwykłych smakach jest też coraz więcej - najmodniejsze obecnie są pokryte czekoladą karmelki, robione na maśle solonym solą morską (Sea Salt Caramel).
* Bardzo brakuje mi jednosłownego polskiego tłumaczenia tego bardzo przydatnego słowa. Jak przetłumaczono tytuł słynnego feministycznego dzieła Susan Faludi (o ile w ogóle)?
O ile cupcakes mnie jakoś nie biorą, to makaroniki i owszem. Ale nie od Pierre Herme ale z Laduree. Oj, tak:)
ReplyDeleteJa też zdecydowanie wolę makaroniki, mogą być i od PH, i od Laduree:-) U nas jeszcze można je kupić u znanego tu szefa kuchni i restauratora Raymonda Blanc'a.
ReplyDeleteTo ja wybieram nieśmiertelną dobrą czekoladę :-)
ReplyDeleteMiałam dzisiaj tylko sprawdzić pocztę i wyłączyć komputer (ciekawe, ile razy to zdanie pojawiło się tylko w samych moich komentarzach u Ciebie), ale jak zobaczyłam, że piszesz o cupcake'ach, to musiałam jednak przeczytać.
ReplyDeleteNie wydaje mi się, żeby cupcake'i czy makaroniki w Polsce szybko zdetronizowały "normalne" ciastka gdziekolwiek poza blogami kulinarnymi ;) Ja chyba jednak wybieram cupcake'i, przede wszystkim mniej przy nich roboty niż przy makaronikach, a nawet jakby człowiek chciał się szarpnąć i sobie je kupić, to i tak nigdzie nie uświadczy (w Warszawie chyba widziałam). A wpływ cupcake'ów na losy świata uważam za dość przerażający.
Jeśli chodzi o nowe mody, to mrożonemu jogurtowi mówię stanowcze nie, deser to ma być deser, jak nie tuczy to się nie liczy.
zgadzam się. moim zdaniem cup cakes zaczynają się po prostu przejadać. jeżeli coś jest wszędzie, to już ludzi tak nie kręci. ten sam los spotka też macarons. firma laudree nadała im ekskluzywny charakter, ale teraz widzę, że coraz częściej można je spotkać w sklepach "dla ludu". takie czasy.
ReplyDeletebardzo fajny blog !
pozdrawiam, nowa wierna czytelniczka ;)
Kasiu,
ReplyDeleteno właśnie, czekolada nieśmiertelnie najlepsza:-)
karoLino,
LOL, ten mrożony jogurt to chyba jednak nie całkiem taki niewinny - w końcu to jogurt, a jogurt z małą ilością tłuszczu czy odtłuszczone są często pełne cukru. by zrekompensować brak tłuszczu. Nawet te słodzone aspartemem ponoć wywołują u ludzi większy apetyt na tłuste jedzenie - organizm jednak nie daje się oszukać.
Mówisz, że w Krakowie nie ma makaroników - czyżby nisza biznesowa?;-)
"Wierna Czytelniczko" (tak Cię nazwę, bo nie znam imienia),
dziękuję serdecznie za komentarz i miłe słowa!
Hhhhhhhhhhhhmmmmmmmmmmmmm, wcale, ale to wcale sie nie dziwię, że mody na słodkości przemijają...
ReplyDeleteBo jak wszyscy wiemy, ze słodyczy najlepsze są ogórki kiszone, albo salsa (koniecznie z chrupiącymi, domowej roboty, czyli pieczonymi, chipsami). No, i znowu się rozmarzyłam - to chyba przychodzi z wiekiem ;=)
Ja jak zawsze w tyle za nowościami. Cup cake już wychodzą z mody, a ja jeszcze nigdy ich nie próbowałam. Może nadarzy się okazja, bo widziałam, że w Złotych Tarasach otwarte zostało stoisko Lola Cupcake na miejsce przereklamowanego Słodkiego Słonego Gesslerowej.
ReplyDeleteP.S. jest już na blogu coś w rodzaju wspominków ze Szkocji :). Zmotywowałaś mnie.
Wybieram zdecydowanie makaroniki i czekoladę. Cupcakes są śliczne... i nic poza tym. Nigdy się do nich nie przekonałam. W słodkościach zdecydowanie bliżej mi smakowo do Francji niż do USA.
ReplyDeleteTak, pewnie jest jak piszesz, bo ostatnio odkryłam cukier w podejrzanie dobrym jogurcie naturalnym. A z makaronikową niszą, to jest jakaś inspiracja, tylko zastanawia mnie, czy ludzie będą chcieli płacić za ciasteczko na dwa kęsy tyle, co za wcale nie tanią, ale jednak solidną, babeczkę. Zawsze można zacząć już kampanię uświadamiającą im, że bardzo by chcieli. O czym zapomniałam napisać ostatnim razem, a propos różnych amerykańskich mód, to spełniło się moje marzenie i w Krakowie otwarli wreszcie Starbucks'a, o czym z pewnością napiszę szerzej. I oczywiście, poczułam się naprawdę miło po przeczytaniu pierwszego akapitu tego posta :))
ReplyDeletea może podałaby Pani jakiś sprawdzony przepis na whoopie pies? chętnie bym poeksperymentowała, mieszkałam w Paryżu przez 9 lat i ciężko będzie mnie przekonać, że makaroniki szczególnie te od Laduree nie są najlepsze, ale jestm gotowna na nowe wyzwania, pozdrawiam
ReplyDeleteHazel,
ReplyDeletenie jesteś w tyle za nowościami. My tu na Wyspach jesteśmy w tyle za USA, Pl jest zaś w tyle za nami:-) - tak to się kręci.
Karolino,
no właśnie z tego względu u nas w cukierni można było kupić takie supersized makaroniki - wielkości 2,5 standardowego:-) Ale chyba był mały popyt, bo przestali, niestety.
Anonimie,
nigdy nie robiłam, ale postaram się podać przepis:-)
Po przeanalizowaniu wszystkich za i przeciw jestem zdecydowanie za CZEKOLADĄ, koniecznie gorzką, i koniecznie z co najmniej 65% kakao...
ReplyDeleteAnno Mario - a USA jest w tyle za kim? No bo chyba musi być w tym jakaś całość, prawda,hahhahaha....