1. Jakie wydarzenie wywarło największy wpływ na twoje życie, i dlaczego?
Było kilka takich wydarzeń, ale wiele moich przekonań i wyborów ma swoje źródło w tych 12 miesiącach, które spędziłam w Danii. Wyjechałam tam w wieku 17 lat. Prosto z bardzo rygorystycznej, wybitnie konserwatywnej, nawet jak na konserwatywne polskie realia, szkoły trafiłam do typowo liberalnej szkoły duńskiej - to był prawdziwy szok kulturowy, ale nie w sensie negatywnym, wręcz odwrotnie. Po powrocie tęskniłam bardzo za Danią, gdzie mój światopogląd i wartości podzielała większość znanych mi osób, a nie mniejszość, jak w geograficznie niedalekiej, ale pod względem mentalności bardzo innej Polsce. Z podobnych względów decyzja o wyjeździe do Anglii na stałe przyszła mi z łatwością i nigdy jej nie żałowałam. Kariera polityczna (a także dziennikarska) takiej np pani (trudno mi było uwierzyć, że ona jest "for real", i że nie jest to nieudolna próba satyry, ale koleżanki zapewniają, że ta pani takie brednie wypisuje na serio i jest podobno w pełni władz umysłowych, choć nie do końca rozwiały moje wątpliwości co do tego ostatniego) skończyłaby się tutaj, zanim by się zaczęła.
Zamek Egeskov, Dania |
2. Gdybyś miała cały dzień wolny od obowiązków, tylko dla siebie, to jak byś go spędziła?
Wsiadłabym w pociąg do Londynu, a tam: kawa i cynamonowa bułka w Nordic Bakery, następnie przechadzka po Marylebone High Street i zakupy we flagowej księgarni Oxfam'u, może odwiedziny w największym w Europie dziale z butami w Selfridges; potem lunch w The Wolseley, następnie wystawa w National Gallery lub V&A, herbatka dla faszonistek (Prêt-à-Portea)w hotelu Berkeley Knightsbridge... Wszystko to pod warunkiem, że oprócz wolnego dnia dostałabym od losu także zastrzyk gotówki - jak marzyć, to marzyć. Jeśli nie: napisałabym parę postów na zapas, poczytałabym książkę, upiekłabym coś słodkiego, zmniejszyłabym i uporządkowała trochę zdjęć, napisałabym kilka zaległych mejli...
Herbatka w Berkeley. Porcelana jest marki Paul Smith |
Kawy. Kiedy w ciąży piłam jej mało, i słabą, było to duże wyrzeczenie, bo od kiedy uzależniłam się od kawy mieszkając w Danii (to jeden z przykładów, jak duży wpływ miał na mnie ten kraj), nie wyobrażam sobie dnia bez choć jednego espresso. Bez herbaty też bym długo nie pociągnęła.
4. Gdybyś mogła się wybrać w podróż w dowolne miejsce, nie licząc się z kosztami, to dokąd byś pojechała, i dlaczego właśnie tam?
Do Bhutanu. Każdy turysta musi mieć wizę, a liczba wydawanych rocznie jest bardzo ograniczona, nie są też tanie. Tym samym Bhutan to miejsce idealne miejsce dla mnie, turystycznej snobki (nie ma nic gorszego w moim mniemaniu, niż wyjazdy typu all - inclusive do Tunezji czy Egiptu) - rząd tego państwa, jedynego na świecie, który mierzy obok GDP, także GNH (Gross National Happiness - 96% obywateli deklaruje, że są szczęśliwi) wprowadził te ograniczenia ze względów głównie ekologicznych. Telewizja dotarła tu dopiero w 1999 roku, i jest to kraj przesiąknięty buddyzmem (jedyny, gdzie dominuje tantryczna odmiana buddyzmu, Mahayana), gdzie podobno najbardziej nawet zblazowani i bywali w świecie podróżnicy wyzbywają się cynizmu.
Klasztor w Bhutanie |
Jak wspominałam ostatnio, kobiety często podkochują się w bohaterach powieści, i ja nie jestem wyjątkiem: zarówno Mr Darcy, jak i Rhett Butler są zawsze "do usług", jak na prawdziwych dżentelmenów przystało. Timothy Olyphant aka Raylan Givens w doskonałym serialu Justified.
Timothy Olyphant |
6. Gdybyś rządziła swym krajem, co byś zrobiła?
Uff, od czego zacząć?! Na pewno chciałabym zreformować edukację: obecny system jest w dużej mierze odpowiedzialny za głębokie podziały w tutejszym wciąż klasowo podzielonym społeczeństwie, bo zamiast je niwelować, jeszcze je umacnia. Niedawne zamieszki mają źródło m.in. w tym, że w biednych dzielnicach szkoły są często kiepskie. Tym samym osoby już na starcie pokrzywdzone nie mają żadnych szans na wyrwanie się z kręgu ubóstwa, i to nawet wtedy, gdy są zdolne i chcą się uczyć - Anglia ma najbardziej zróżnicowane pod względem poziomu szkoły podstawowe i średnie w Europie, jeśli nie na świecie: od doskonałych, z których uczniowie trafiają potem do najlepszych uczelni świata, po tak złe, że nastolatki je kończące to pół - analfabeci. W Polsce też zainwestowałabym w edukację - ale za to w tę uniwersytecką, bo wystarczy spojrzeć na listę 100 najlepszych uczelni świata, by przekonać się, że potęgą pod tym względem nie jesteśmy.
Mniej poważnie: 10 Downing Street miałoby zawsze zapas tego, co dla sieci Waitrose przygotowuje Heston Blumenthal. Minionego lata objadałam się jego Salted Caramel Popcorn Ice- Cream (lody o smaku popcornu o smaku słonego karmelu).
7. Gdybyś mogła spędzić jeden dzień w czyimś ciele, kogo byś wybrała?
Annę Wintour, szefową amerykańskiego Vogue. Nie żebym była żądna władzy, ale wspaniale byłoby się przekonać, jak to jest być jedną z najbardziej wpływowych kobiet świata, dla której wszyscy tańczą tak, jak ona im zagra *mrugam*. No i poza tym spędziłabym cały dzień na pogawędkach z Karlem i innymi projektantami, może nawet zadzwoniłabym do Michelle O. i odwiedziła Marca J. w jego studio, na lunch zaś wybrałabym się z Tomem F.
Mogę chociaż ją podejrzeć przy pracy - film dokumentalny The September Issue, polecam |
Zajrzalam nieopatrznie na podsuniety przez Ciebie link do portalu "Prawica" i jestem przerazona ta pania na podstawie samej tylko lektury wstepu do jej artykulu (zdecydowanie szkoda mi zdrowia na czytanie reszty...)
ReplyDeleteZ drugiej strony, demokracja pozwala rowniez najbardziej dziwacznym z nas na gloszenie swoich pogladow i chyba powinnismy sie cieszyc, ze nawet tak dziwna osoba moze sobie cos tam publikowac (dzieki temu wiemy, ze w Polsce panuje demokracja ;) )
Brr.
To prawda, i tu też startowali czasem w wyborach rózni ekscentrycy;-) Różnica jest taka, że nikt tu ich nie bierze na poważnie, nikt na nich nie głosuje i od początku wiadomo, że tacy ludzie robią to dla 5 min sławy. Brytyjczycy zawsze niechętnie podchodzili do ekstremalnych poglądów, zarówno na prawicy, jak i lewicy, dlatego ani komunizm, ani faszyzm nie miały tu wielu zwolenników, i także teraz ultraprawicowe partie nacjonalistyczne i anty-imigranckie, typu BNP (British National Party) są nieliczne i nie odgrywają żadnej roli.
ReplyDeleteAle o co chodzi? ;) Pani wygłosiła piękne Magnificat! "Oto ja, służebnica pańska". ;P
ReplyDeleteSkąd Ty wytrzasnęłaś ten link??
Wbrew pozorom w Polsce aż tak osób głosuje na oszołomów. W latach 2005-2007 rządziły trzy, co najmniej dziwaczne, partie: PiS, populistyczna Samoobrona oraz skrajnie prawicowa LPR. Podczas kolejnych wyborów, obawiając się niskiego poparcia (wynikającego z sondaży) dla koalicjantów PiS obniżył próg wyborczy z 5 do 3%, a i tak dwa największe kurioza znalazły się poza parlamentem. Myślę, ze te dwa lata sporo Polaków nauczyły. Dziś konserwatyści są coraz głośniej krytykowani za okazywanie "innym" braku szacunku, muszą coraz rozważniej dobierać słowa. Nic dziwnego, że dekują się w swoich Okopach Św. Trójcy, gdzie mogą bez przeszkód wypisywać, co im w sercach gra. :)
Ładny ten Olyphant! :D Wiesz, że kiedyś też zastanawiałam się, jakby to było wleźć w skórę A. Wintour? ;)
Aniu - sprawiłaś, że się rumienię :) Dziękuję za miłe słowa!
ReplyDeleteA co do Twoich "wynurzeń" ;) - to kariera tej pani i u nas raczej chyba się nie uda, bo Polska już nie jest tak konserwatywna jakby się wydawało, a poza tym ja o niej słyszę pierwszy raz od Ciebie :)
I o rety jak ja lubię karmelowy popcorn - muszę się wybrać do kina i chyba wiem na co - słyszałaś o naszej najnowszej superprodukcji, do tego w HD? Jerzy Hoffman - "Bitwa warszawska 1920" - chyba mus iść sprawdzić ;)
Właśnie zauważyłam, rumieniąc się nieco. :)
ReplyDeleteW moim poprzednim komentarzu miało być: "Wbrew pozorom w Polsce aż tak w i e l e osób NIE głosuje na oszołomów". Pomyłka freudowska? Ech, oby nie i nigdy! ;))
@Wiedzmo, podobna teze postawil jakis czas temu (po samobojstwie Andrzeja Leppera) The Economist - tygodnik przesledzil wzlot i upadek Samoobrony i podsumowal mniej wiecej tak samo jak Ty - w Polsce nie glosuje sie juz na oszolomow :)
ReplyDeleteWiedźmo,
ReplyDeletelink z tej kopalni kuriozów wszelakich, Facebooka - zalinkowała koleżanka, która śledzi co bardziej oszołomskie wybryki w bagnie, jakim jest polska ultra -prawica - ja się trzymam od tego z daleka (ignorance is bliss:-))
Zarówno Ty, jak i Katasia, jak i Mania trochę mnie pocieszyłyście, bo z mojego punktu siedzenia Pl i Polacy jawią się jako kraj, gdzie większość wciąż ma swiatopogląd rodem z lat 50. Z racji dorywczego zajmowania się tłumaczeniami symultanicznymi, stykam się czasem z rodakami, zazwyczaj młodymi, którzy po pierwsze nie znają angielskiego (tylko proszę nie argumentować, że Brytyjczycy nie znają języków - nie muszą, to ich język, a nie polski, jest lingua franca; i dlatego też, dzięki dobrej edukacji, w Skandynawii czy Holandii każdy zna angielski) a po drugie, w pierwszych pięciu minutach rozmowy ujawniają obrzydliwe, rasistowskie przekonania. Koleżanka donosi, że profesor wyzszej uczelni wyraża się o Obamie per "czarnuch" i nikt go za to nie gani, ani on sam się nie wstydzi. Każde wydarzenie, w którym część osób jest czarnoskóra (huragan Katrina, zamieszki w Londynu) wywołuje absolutną lawinę rasistowskich komentarzy w polskim internecie - i media ani tego nie napiętnują, ani państwo nic z tym nie robi, nie uchwala praw zakazujących szerzenia nienawiści. W Pl wolność słowa jest synonimem warcholstwa, tu się kończy wtedy, gdy zaczyna się szerzenie nienawiści. Tu nikt nie chwalił antysemickiego ataku Galliano - w Pl od razu zajadli antysemici rzucili się go chwalić, znowu - bez reakcji. W dodatku jest narzekanie na rzekomą polityczną poprawność, nie mam pojęcia, dlaczego - w Pl trzeba jej dużo więcej, a nie mniej, bo jest szerokie przyzwolenie społeczne na rasizm i antysemityzm. Mogę podać setki przykładów - i naprawdę, staram się pracować jak najmniej jako tłumaczka, bo wstyd mi, gdy kolejny Polak w UK w ciągu krótkiej pogawędki rzuca od niechcenia słowo "ciapaty" (wymyslone przez Polaków pogardliwe określenie Brytyjczyka azjatyckiego pochodzenia) albo chwali się, ze córka chodzi do "dobrej szkoły, bo bez Murzynów" .
Może i Pl jest mniej konserwatywna, ale nie chciałabym żyć w kraju, który łamie reproduktywne prawa człowieka, i choć ludzie po cichu są przeciw, przeważa komformizm i apatia. W szkołach "uczy" się religii, zamiast religioznawstwa, i, jak mówią znajomi Żydzi, których przodkowie mieszkali w Pl, nie dba się o zydowskie dziedzictwo, i gdzie ciasto o nazwie "murzynek" nikogo nie dziwi (hmm, ciekawe, czy ciasto o nazwie"białasek" też by się tak nam podobało).
Dla mnie zmiany w Pl następują zbyt powoli - poza tym nie mamy wyzszych uczelni, które kształtowałyby prawdziwie tolerancyjne, zorientowane na służbę, a nie własne korzyści, elity polityczne (33 ze wszystkich premierów Wielkiej Brytanii to absolwenci Eton i Oksfordu/Cambridge).
Uff, przepraszam za ten przydługi wywód. Dziękuję bardzo za komentarze i pozdrawiam:-)
Aniu, wybacz. Aluzję pojęłam, ale napisać muszę (najwyżej tego komentarza nie przepuścisz dalej, jeśli nie chcesz dopuścić do rozlania się polityki na Twoich stronach :) ).
ReplyDeleteRozumiem Cię i zgadzam się w 1000%. Czasem sama nie mogę sie nadziwić, ilu tu żyje kmiotów, nie wstydzących się własnych przekonań. Ale troszkę mi przechodzi, kiedy uświadamiam sobie, ze problem nie jest wyłącznie polski. Podobnie agresywni i ksenofobiczni są dziś np. Litwini, Estończycy, Rosjanie, Słowacy, Węgrzy... Czyli cały dawny "blok wschodni". A to już o czym o świadczy. Izolacja kulturowa, ekonomiczna i w ogóle społeczna wyrządziła nam olbrzymią krzywdę. I nie ma w tym wiele naszej winy. Pół wieku zamknięcia w skrzynce sprawiło, że teraz wszystkie zmiany, na które Europa Zachodnia miała kilkadziesiąt lat, zachodzą jednocześnie. Stąd wzajemne niezrozumienie, pretensje, żale, teorie spiskowe i inne; ludzie sami nie wiedzą, co i jak myśleć. :/ A niewielu stać na luksus myślenia samodzielnego, niezależnie od granic państw.
Chaos jest konsekwencją braku "względnego" bezpieczeństwa. (względnego w sensie świadomości bezpieczeństwa; nie zgadzam się z tym, ale tak jest).
Dlatego trudno mieć pretensje, że zmiany zachodzą zbyt powoli. Kiedy sobie przypomnę, jak jeszcze 10 lat temu mówiło się w polskich mediach o feministkach i feminizmie w ogóle a jak mówi się dziś (na poważnie, bez jawnej kpiny, przynajmniej udając, że rozumie się postulaty feministyczne), to zauważam różnicę. A mam dopiero 25 lat więc, w myśl co poniektórych, nie powinnam sięgać pamięcią dalej, niż do własnej matury. ;) [nawet rym z tego wyszedł ;) ]
Podsumowując: było makabrycznie, jest źle, ale jeszcze trochę i będzie tak sobie, znośnie a w końcu - dobrze. :) Nie tracę na to nadziei.
ha tez bym sie chetnie poprzechadzala jesli nie w ciele, to przynajmniej w ciuchach Wintour ;)
ReplyDeleteFascynujące odpowiedzi! Weszłam też na link "tej pani" i gdybym nie siedziała, to chyba padłabym z wrażenia. I to pisze kobieta??? For real??? Liczba komentarzy (nie czytałam, zaczęłam, ale się nie da, nie chcę marnować energii i strzępić nerwów) pokazuje, że są ludzie, którzy biorą te wypowiedzi serio... Smutne.
ReplyDeleteTaki dzień z V&A, Oxfamem, Wolseley i Nordic Bakery też bym spędziła. Choć czasem spędzam - nie wszystko na raz, ale w odcinkach :)
Bhutan też nęci i kusi. Wiesz, że Indusi mają nieograniczony wstęp do Bhutanu? Mogą zostać jak długo chcą i nic nie płacić.
Bardzo podobają mi się Twoje odpowiedzi na temat zmian w kraju/krajach.
Crush to ja mam na Adriena Brody'ego i różnych anonimowych Japończyków, zdecydowanie japoński typ urody męskiej podoba mi się najbardziej.
A spędzić dzień chciałabym w ciele jakiegoś wybitnego kompozytora. Chciałabym wiedzieć, jak to jest patrzeć w nuty i je słyszeć, komponować nowe melodie w głowie, zapisywać je mentalnie. Dla mnie czarna magia. Tak samo chciałabym spędzić dzień w ciele wybitnego matematyka - muzycy i matematycy budzą mój wielki respekt.
Pozdrawiam ciepło :)
W "Tygodniku Powszechnym" pisano jakis czas temu o wygladajacej na ciekawa publikacji polskiej naukowczyni pracujacej w USA, ktora probuje wyjasnic (bez usprawiedliwiania go) zrodla polskiego antysemityzmu. W ogole, w okolicach rocznicy Jedwabnego w TP pojawialy sie ciekawe artykuly na ten temat.
ReplyDeleteCo do rasistowskich wypowiedzi Polakow na obczyznie, to moze tu dzialac mechanizm opisany kiedys bodajze przez amerykanskiego pisarza Jamesa Baldwina - imigrant przybywa do nowego kraju, nie zna jezyka, jest na dole drabiny spolecznej i musi znalezc kogos, kto jest jeszcze nizej niz on, zeby wywindowac swoje ego. Tym kims beda "widoczne", bo wyrozniajace sie fizycznie mniejszosci etniczne. Niestety, ja rowniez pamietam poznanych w Londynie Polakow, dla ktorych pierwszym slowem, ktorego nauczyli sie po angielsku bylo jakies negatywne okreslenie Pakistanczykow, a na Brazylijczykow mowili (po polsku miedzy soba) "malpy." Na samo wspomnienie tego krew mnie zalewa.
A widzialyscie artykul o polskiej sprzataczce, ktora wydala ksiazke w Niemczech w "Wysokich Obcasach"?
Wiedźmo,
ReplyDeletepotrafisz napełnić optymizmem:-) Ja od dawna nie śledzę debaty feministycznej w Pl, pamiętam jednak zajadłość szowinistów i odżegnywanie się kobiet od feminizmu te 10 lat temu, a skoro piszesz, że poziom debaty jest wyższy i jest coraz większa świadomość, to napawa otuchą:-) Teraz trzeba tylko jeszcze skończyć z antyludzkimi zakazami aborcji i sterylizacji, oraz wprowadzić religioznawstwo i podatek na KK, zamiast "tacy", i przestać obchodzić się z tą instytucją, jakby była ponad prawem, i będzie mozna mówić o nowoczesnym państwie prawa;-)
Chihiro,
zdaję sobie sprawę, że zrobiłam tej pani trochę niepotrzebnej reklamy, ale nie mogłam nie podać tego linka, bo jej antykobiecy "manifest" symbolizuje dla mnie wszystko, co z polską polityką i demokracją jest nie tak, jak być powinno.
Ad. Bhutan - nie miałam pojęcia! Mam nadzieję, że obu nam uda się tam kiedyś zawitać:-)
Myślę, że mój drugi wybór to też byłby wybitny muzyk, np. Paul McCartney - jest naprawdę geniuszem, nie wiem, czy wiesz, ale on nawet nie czyta nut! Niesamowicie byłoby wcielić się w osobę, która nie tylko potrafi zagrać wszystko ze słuchu, ale też tworzyć muzykę.
Katasiu,
nieznane mi są obie publikacje, ja bardzo mało czytam po polsku.
Jeśli chodzi o ten mechanizm - masz absolutną rację! Nie pisałam już o tym, ale z całą pewnością jest to, przynajmniej częściowo, chęć poczucia się lepszym. Polacy w UK w większości zarabiają mało i, szczególnie jeśli nie znają języka, mają niestety status obywatela drugiej kategorii (pamiętasz, jak dyskutowałyśmy o akcentach? silny polski akcent z pewnością nie pomaga przy znalezieniu bardziej ambitnej pracy, natomiast francuski - nie przeszkadza), co w tak silnie skodyfikowanym, klasowym społeczeństwie jest szczególnie odczuwalne. Ja i tak się czasem mile dziwię, jak wiele osób odnalazło się tutaj i radzi sobie dobrze, ma dobrą, niefizyczną, pracę i przyjaciół nie tylko wśród Polaków, bo oczywiście takie osoby też są.
Ja staram sie czytac troche polskiej prasy (najchetniej wlasnie Tygodnik Powszechny, ktory naprawde trzyma poziom) i literatury, bo obawiam sie, ze jesli moje czytanie po polsku bedzie ograniczac sie do blogow i portali internetowych, moj polski mocno podupadnie. Poza tym lubie trzymac reke na pulsie i wiedziec, o czym sie mowi :)
ReplyDeleteW takim razie podsylam sprzataczke :) (jednak z Duzego Formatu a nie Wysokich Obcasow) http://wyborcza.pl/1,75480,10253157,_Unter_deutschen_Betten__Eine_polnische_Putzfrau_packt.html
Tygodnik Powszechny jest naprawdę dobry, akurat tego artykułu nie czytałam, ale słyszałam o nim. A wywiad z polską sprzątaczką czytałam, o dziwo (o dziwo dla mnie samej, bo na ogół omijam takie teksty).
ReplyDeleteCo do Polaków za granicą zarabiających mało... Gucio jest prawnikiem w jednej z najlepszych i największych kancelarii brytyjskich. Pracują tam też Polacy, ew. pracując na polskich "dealach" Gucio ma kontakt z Polakami, zarabiającymi bardzo dużo (szczególnie jak na polskie warunki). Od czasu do czasu Gucio chodzi też (bardziej z antropologicznej ciekawości niż czegokolwiek innego) na spotkania tzw. City Professionals - grono Polaków robiących karierę w City. I za każdym razem wraca zszokowany polską zaściankowością, arogancją, pychą, besserwisserstwem, i otwartym, nieskrywanym rasizmem i ksenofobią. Niektórzy kręcą nosami, bo ich szefowie mają pochodzenie indyjskie, inni pracują dla klientów, których pochodzeniem pogardzają. Coś niedamowitego! Pozycja roszczeniowa jest nagminna. Naprawdę przykro mi słuchać jego relacji z tych spotkań, na szczęście nie chodzi na nie częściej niż dwa razy w roku.
Miałam nic nie pisać, ale jednak trudno mi się powstrzymać. Aniu, i Ty i Chihiro macie troszkę wykrzywiony obraz Polski i Polaków. Naprawdę nie jest tak źle, jak Wam się wydaje, to po pierwsze. A po drugie Chihiro wpada moim zdaniem w pułapkę generalizowania na przykładzie niereprezentatywnej kompletnie grupy. Nie uwierzę, że inne narody nie mówią o obcokrajowcach (chociażby o Polakach nawet) w taki sposób, jak ci Polacy - we wszystkich krajach trafią się takie grupy. A przecież nie można przypinać "łatek" całemu społeczeństwu przez kilku idiotów, którym się zdaje, że są "królami świata" ;)
ReplyDeleteManioczytania, nie można, zgadzam się. To, co chciałam wyrazić moim ostatnim komentarzem, to fakt, że pełni arogancji i kompleksów mogą być nie tylko przedstawiciele niższej klasy społecznej. Nie mam absolutnie na myśli wszystkich Polaków, a tylko wybraną grupę osób, z którymi mój partner miał kontakt: osób wykształconych, świetnie zarabiających, bywających "w wielkim świecie" finansjery. I przez to chciałam pokazać, że rasizm i ksenofobia nie występują wyłącznie u tych niewykształconych osób, które źle mówią po angielsku. Określenie "ciapaty" słyszałam wielokrotnie od osób po studiach, osób z dużych miast. Kultura nie idzie w parze z wykształceniem.
ReplyDeleteI zauważ, Manioczytania, że my mówimy o Polakach za granicą, tych, z którymi w jakiś sposób zetknęłyśmy się lub zetknęli się z nimi nasi bliscy lub znajomi. O Polakach w Polsce nie mówię za wiele, bo osobiście mam kontakt z bardzo fajnymi, wrażliwymi, kulturalnymi osobami.
Chihiro - ja się też absolutnie z Tobą zgadzam w tym kontekście. To, że kultura nie idzie w parze z wykształceniem, to prawda, tak, jak również i taka, że często nie idzie też w parze z pochodzeniem np. z miasta czy ze wsi. Inna sprawa, że od takich osób z wyższym wykształceniem oczekujemy więcej, tym bardziej przykre jest rozczarowanie.
ReplyDeleteP.S. trójka moich kuzynów pracuje od lat w Anglii, jedna zresztą niedługo będzie żoną Anglika :), więc wiem, że niektórym Polakom może się udać dostać dobrą pracę i ułożyć sobie jakoś życie :)
Manio,
ReplyDeleteBrytyjczycy to nie anioły, i oczywiście są tu bigoci, szowiniści etc. Ale naprawdę w ciągu ostatnich 20- 30 lat dokonał się tu ogromny postęp, i o ile zobaczysz komentarze np. pod zdjęciami celebrytów, które są pełne żółci i często zjadliwe, to jednak dotyczą one prawie zawsze np. wagi, ubioru czy zachowania, NIGDY nie widziałam ataków rasowych, tymczasem w Pl kolor skóry i pochodzenie etniczne to jest pierwsza rzecz, którą się komentuje. Weźmy za przykład Angielkę Naomi Campbell - jest często krytykowana za arogancję i złe maniery, ale nigdzie nie widziałam, by ktoś to łączył z jej kolorem skóry - jest to po prostu dla ludzi powyżej 50. nie do przyjęcia. Nie do pomyślenia jest, by kolor skóry Obamy skomentowano tu tak, jak ten polski profesor (!). Osobiście odczuwam ulgę, że ani mój M ani nasi znajomi nie znają polskiego, bo wtedy ich dobra opinia o Polakach uległaby zmianie - Polacy się z takimi poglądami kryją przed tubylcami, ale przede mną juz nie, bo zakładają, że ja jestem "swoja" i mam podobne poglądy. A dlaczego tak zakładają? Bo JEST na to przyzwolenie społeczne (jednym słowem, nawet ludzie, których to razi, nie reagują i bagatelizują to, usprawiedliwiając to martwą od ponad 20 lat komuną), i naprawdę na tyle często się z tym stykam, u młodych, mieszkających np. w kosmopolitycznym Londynie ludzi, że niestety nie mogę się zgodzić, iż to "paru idiotów". Co więcej, takie stwierdzenie jest właśnie nieproduktywne, bo bagatelizuje bardzo realny problem. Dopóki nie przyznamy się, ze mamy problem, nie zaczniemy sobie z nim radzić (wszyscy ludzie uczestniczący w terapii nałogów znają tę zasadę:-)) Oczywiście nie twierdzę, że wszyscy tacy są - ale nawet gdyby to było 5%, to byłoby o 5% za dużo - a jest to, z moich obserwacji wynika, większy niestety procent.
Miało być "poniżej 50." oczywiście:-) Starsze pokolenie jeszcze bywa uprzedzone.
ReplyDeleteA co powiesz o ostatniej reklamie Cadbury w UK, gdzie porownano Naomi do czekoladki?
ReplyDeleteBrytyjczycy maja czesto ostre poglady takze na temat pochodzenia, i absolutnie nie mowie tu o czytelnikach Dailymail. Nawet ludzie na poziomie mowia czesto "paki", klna na Indusow z call centers albo bardzo mocno wypowiadaja sie na temat imigrantow. Moze roznica polega na tym, ze niektore rzeczy mowia tylko w zaufanym gronie, potrafia sie zachowac, a Polacy czesto chlapia jezykiem jak dzieci?
No i na pewno w ogolnym rozrachunku prezentuja wyzszy poziom obycia od Polakow, ale sa mocarstwem postkolonialnym, ich ulice sa kolorowe, a u nas, jeszcze do niedawna, za Murzynem ogladano sie na ulicy.
Bardzo ciekawy blog, zmusil mnie do skomentowania. Pozdrawiam!
Rowniez Anna
Chihiro,
ReplyDeletesłyszałam o tym stowarzyszeniu, ponoć kiedyś chadzała na te spotkania Gronkiewicz - Waltz. Muszę przyznać, że obserwacje Gucia mnie zasmuciły, choć nie zaskoczyły.
Anno,
o reklamie słyszałam (wyłącznie w negatywnym kontekście), nawet ją widziałam. Fakt, że została natychmiast potępiona i wycofana, właśnie świadczy dobrze o Brytyjczykach, poza tym między określeniem "czekolada" a "czarnuch" czy "małpa" jest przepaść. Zajrzyj do Chihiro, ona tam zalinkowała przemowę nigeryjskiej pisarki, która mówi o tym, że "jej skóra ma kolor czekolady", i same czarnoskóre kobiety opisują odcień swojej skóry jako "czekoladowy", "cafe au lait" itp. - nie są to określenia obraźliwe.
Mogę z ręku na sercu powiedzieć, że nie słyszałam, by któryś z naszych znajomych użył terminu Paki, żaden też nie czyta Daily Mail (który mój mąż nazywa Daily Hate i uważa za najgorszego szmatławca). Słyszałam narzekania na call centres, ale mają one niewiele wspólnego z narodowością czy kolorem skóry - korzystają z nich często ludzie starzy, nie umiejący korzystać z online banking, i mający gorszy słuch, i dla nich silny akcent jest problemem. Ponadto mają poczucie (słuszne), że osoba siedząca w Bangalore niewiele może pomóc klientowi dzwoniącemu z Devon czy Kumbrii.
Dziękuję za miłe słowa i pozdrawiam!
Anno Mario, zgadzam się absolutnie, że kwestii rasizmu i ksenofobii nie można bagatelizować, nawet jak dotyczy garstki "idiotów". W Iranie kiedyś też ludzie z klasy średniej nie przypuszczali, by doszło do tego, że rządzi nimi "garstka idiotów", bagatelizowali fanatyzm i ekstremalne poglądy religijne. W Polsce dzieje się podobnie, niby kraj świeci, a przy otwarciu centrów handlowych następuje jego uroczyste poświęcenie przez księdza. Paranoja. Ignorowanie tego może się źle skończyć.
ReplyDeleteAnno anonimowo, jeśli ktokolwiek na osobę o pochodzeniu pakistańskim mówi "Paki", to nie można w żadnym razie powiedzieć, że jest na poziomie. Dla mnie to się wzajemnie wyklucza. Nie rozumiem, więc, co dla Ciebie oznacza sformułowanie "osoba na poziomie". Co do "Daily Mail" zgadzam się z autorką bloga, to jest szmatławiec. Fakt, że ktoś klnie na Indusów z call centres nie jest związane z tym, że pracownicy call centres są Indusami, ale że - jak słusznie zauważyła Anna Maria - bywają mało kompetentni, miewają silny akcent (choć osobiście dziwią mnie trudności ze zrozumieniem go) i czasem tkwi się przy telefonie długie minuty, będąc przełączanym od jednej osoby do drugiej. To jest frustrujące, zwłaszcza jeśli okazuje się, że sprawa nie może być załatwiona. Człowiek ma wrażenie, że gdyby poszedł osobiście do banku czy innej instytucji, jego sprawa zostałaby załatwiona szybciej - co niekoniecznie jest prawdą. A w naziemnych instytucjach też pracują osoby o różnym kolorze skóry i pochodzeniu, myślę, że tylko wyjątkowym ksenofobom przyszło by do głowy, by łączyć niekompetencję z kolorem skóry czy krajem pochodzenia.