Oprócz słynnej i kosztownej restauracji Pod Tłustą Kaczką w Bray i otwieranej wkrótce restauracji w hotelu Mandarin Oriental w Londynie, są w Anglii miejsca, gdzie za niewielką sumę można doświadczyć próbki magii Blumenthala. To wybrane punkty sieci Little Chef. Logo Little Chef – biała sylwetka korpulentnego kucharza na czerwonym tle - rozpozna każdy, kto podróżował po UK samochodem, restauracje tej sieci znajdują się bowiem przy wielu stacjach benzynowych. Do niedawna słynęły one z podawania kompletnie niestrawnych, “plastikowych” substancji - nazwanie ich “jedzeniem” byłoby niezasłużonym komplementem. Był to taki brytyjski Wars, tyle, że przydrożny, a nie pociągowy. Restauracje miały coraz mniej klientów i coraz większą konkurencję ze strony fast-foodów. W obliczu nadciągającego bankructwa zarząd podjął decyzję radykalnej zmiany i w 2007 roku zaprosił do współpracy najbardziej innowacyjnego kucharza w UK i jedną z największych osobistości gastronomicznych na świecie – Hestona. Człowiek, który wymyślił owsiankę ze ślimaków miał stworzyć nowe menu, które do Little Chef przyciągnęłoby i kierowców TIR-ów, i rodziców usiłujących nakarmić zmęczone, rozkapryszone trzylatki. Cały eksperyment sfilmowano i pokazano w TV. Nie muszę chyba dodawać, że śledziłam zmagania Hestona z wypiekami na twarzy, zwłaszcza, że pierwsza restauracja poddana reformie znajduje się w Popham, przy drodze szybkiego ruchu niecałe 20 mil od mojego domu.
Heston miał iście herkulesowe zadanie: przekonać do zmian i wyszkolić ludzi, którzy spędzili czasem 20 lat na odgrzewaniu mrożonek i ani razu nie pokroili ziemniaka czy pomidora. Nagle mieli zacząć – co za szok! – gotować od podstaw, używając świeżych składników. I to gotować szybko, dobrze i smacznie. Szef kuchni w jednej z najlepszych restauracji świata, który za 6-daniowe menu winszuje sobie 150 funtów od osoby (cena nie obejmuje napojów) i którego filozofię gotowania można streścić w zdaniu „Nie idę na kompromisy“, miał tego dokonać nie podnosząc cen. Szefowie Little Chef nie ułatwiali sprawy, oczekując od Hestona kulinarnych fajerwerków, grymasząc jednocześnie, że są zbyt kosztowne i że Heston oczekuje od kucharzy...gotowania (!!!). Ktoś inny, mniej uparty i ambitny, pewnie by się poddał, ale nie Blumenthal. Jadłam w Little Chef w Popham trzykrotnie i mam nadzieję tam wrócić. Heston – perfekcjonista zadbał o każdy szczegół. Kompletną metamorfozę przeszło nie tylko jedzenie i podejście obsługi – cały lokal wyremontowano, choć zachowano biało-czerwoną kolorystykę, gdyż rozpoznawalne przez niemal wszystkich Brytyjczyków logo było największym atutem upadającej firmy.
Ściany wyłożono glazurą z cytatami na temat jedzenia autorstwa sławnych osób. Przy dużych, wygodnych stołach zmieści się z łatwością co najmniej 6 osób, a do dyspozycji dzieci są różne zabawki i gry planszowe. Wiedząc, że wielu podróżujących zatrzymuje się w przydrożnych restauracjach tylko w celu załatwienia potrzeby fizjologicznej, Blumenthal przebiegle zainstalował też w toaletach głośniki grające skoczne piosenki i dowcipy związane z jedzeniem, zachęcające do pozostania – gdy tylko fotokomórka wykrywa, że ktoś jest w łazience, z ukrytych głośników rozbrzmiewa np. dykteryjka na temat gumy do żucia znanego komika, a potem słychać, co się dzieje w kuchni i jak wrze tam praca.
W menu były przede wszystkim klasyczne dania kuchni angielskiej oraz popularne zapożyczenia, takie jak hamburger czy lazanie. Wszystko za każdym razem naprawdę smaczne i ładnie zaprezentowane i to przy cenach niewiele wyższych od tych, które można znaleźć w konkurencyjnych, dużo gorszych sieciach. Jeśli zamówisz rybę z frytkami, kelner/ka po postawieniu dania na stoliku wyjmuje z kieszeni atomizer i rozpyla zapach ...smażalni! Gastronomia molekularna za mniej niż 10 funtów! Składniki dań są dużo wyższej, niż poprzednio, jakości, np. kiełbaski zawierają 50% więcej mięsa (strach pomyśleć, co było w tych dawniej serwowanych) i mniej tłuszczu. Obsługa jest miła i profesjonalna, mimo, że restauracja jest niezwykle popularna i zawsze pełna klientów, w tym nieuniknionych japońskich turystów. Misja Hestona została uwieńczona sukcesem, Little Chef w Popham jako pierwszy w historii punkt tej sieci został uwzględniony w przewodniku Good Food Guide, a znana recenzentka restauracyjna Fay Maschler uznała otwarcie „nowego“ Little Chef za najważniejsze wydarzenie gastronomiczne roku 2008. Dzięki temu pozostałe punkty Little Chef również zostaną stopniowo wyremontowane i będą podawały menu Hestona. Jest ich co prawda 173, a taka totalna zmiana to ogromna inwestycja, zatem potrwa to pewnie kilka lat. Ale to kolejny milowy krok na drodze do poprawy jakości tego, co jedzą przeciętni Brytyjczycy.
Zdjęcia z sieci.
Ciekawe! Lubię oglądać wszelkie metamorfozy. :) Tylko do rodzimych Kuchennych Rewolucji mam mnóstwo zastrzeżeń...
ReplyDeleteTe Rewolucje to ponoć wzorowane na Gordon's Kitchen Nightmares z Ramsay'em? Heston ma nieporównanie więcej klasy i jest też lepszym menedżerem, jego programy zawsze oglądam, Gordona nie oglądam i nie lubię.
ReplyDeleteNie lubię 'Kuchennych' i Gordona. Są dla mnie strasznie pretensjonalni, więc przed telewizorem nie daję rady usiedzieć ;| Natomiast programu Hestona jeszcze nie oglądałam. Ciekawa jestem Jego sposobu prowadzenia. Poszukam zaraz jakichś fragmentów.
ReplyDeleteoby wiecej takich zreformowanych knajp! strach pomyslec co bylo wczesniej kiedy kucharze nie musieli gotowac.
ReplyDeleterozbroily mnie toalety i zapach smazalni z atomizera:-)
u nas ten program z Gordonem nazywa sie chyba Hell's Kitchen.
Oby więcej takich akcji:) Fajnie wygląda ta knajpka po rewitalizacji:)
ReplyDeleteAch, Heston. ;) Zjesc w The Fat Duck to moje marzenie. Poki co sledzic bede, ktore z Little Chef zostaly poddane metamorfozie i sprobuje. Zjadlam tam raz, w 2006 roku, gdzies na polnocy w drodze do Szkocji. Chcialabym jak najszybciej zapomniec o tym posilku, choc do dzis niemal czuje jak odbija mi sie jakimis odgrzanymi mrozonkami. Brrr. Mam nadzieje, ze jednak ta marka zdobedzie moje uznanie. Milo byloby miec swiadomosc, ze gdzies przy trasie mozna zjesc cos sensownego. Teraz potrafimy sie przeglodzic w trasie, byle nie jesc w przydroznych knajpach. :/
ReplyDeleteDobry dowod na to, ze jedzenie dobrej jakosci (czyli po prostu prawdziwe jedzenie, a nie polprodukty) wcale nie musi byc drogie. Jakis czas temu, przy okazji wizyty w Lyonie wstapilismy na szybki obiad do tamtejszej hali targowej. Za 6,5€ zjedlismy lepszy obiad niz w niejednej z topowych warszawskich restauracji, a wszystko dlatego, ze wlasciciele barku w lyonskich les Halles kupuja swieze produkty spozywcze prosto od producentow - z sasiednich stoisk. W godzinach okolopoludniowych cale Halles to zreszta jedna wielka jadalnia - na barowych stolkach, czy nawet na stojaco je sie tam najlepsze na swiecie kielbaski, podroby, ostrygi i potrawy z makaronow (w halach sprzedaje duzo Wlochow) - za naprawde niewielkie pieniadze. Mhm, im bardziej o tym mysle, tym bardziej juz mam ochote tam wrocic :)
ReplyDeleteKasiu,
ReplyDeletena pewno znajdziesz mnóstwo clipów Hestona na You Tube, polecam szczególnie jego Fantastical Feasts oraz In Search of Perfection.
Gatko,
tych programów GR miał wiele - Kitchen Nigthmares i Hell's Kitchen (obie serie miały wersje amerykańskie) to osobne serie o nieco innej formule, była też F Word, Gordon's Great Escape i inne. Generalnie on już dawno przestał się zajmować gotowaniem i swoimi restauracjami, na czym bardzo ucierpiały.
Delie,
zauważyłaś niebo na suficie?:-)
Karolino,
to może umówmy się, że jak któraś z nas wygra na loterii, to drugą zaprosi do Bray (bo i do Waterside Inn braci Roux też by trza pójść:-))?
Kilka innych Little Chef już zreformowano, wiem na pewno, że przynajmniej jeden na Północy, tylko nie wiem dokładnie, gdzie.
Tak:)))
ReplyDeleteMasz moje slowo honoru, ze jak wygram, to spotykamy sie w posh restauracji na posilku. :)
ReplyDeleteI nawzajem:-)
ReplyDeleteTo bardzo dobra wiadomość, ja chwilowo nawet chętnie zadowolę się Little Chef, bo na The Fat Duck nie będzie mnie stać jeszcze długo, tylko do tych toalet to jednak nie mam przekonania, byłam ostatnio w takiej, która grała Mozarta i hmm, to było co najmniej dziwne doświadczenie.
ReplyDeleteNiesamowite! Na bloga trafiłam zupełnie przypadkiem (serial pewien mnie tu przywiódł :-) )Teraz siedzę od kilku godzin i czytam i czytam i jestem wniebowzięta. Jak to wspaniale że są takie miejsca w sieci!
ReplyDeleteProgram z Hestonem śledziłam z wypiekami podekscytowania na twarzy trzymając kciuki za sukces - miałam nadzieję, że sukces będzie prawdziwy nie made in TV :-)) bardzo się cieszę że się udało i trwa. Jeśli wreszcie kiedyś dane mi będzie odwiedzić UK koniecznie muszę odwiedzić te toaletę hihih
pozdrawiam z okolic Opola Honorata