10/08/2010

Girl (Lost) in Translation

Zaczerpnęłam tytuł z tej nowości*, którą zamierzam kupić, bowiem traktuje o okraku emigracyjnym, ale dziś ponarzekam trochę na okrak tłumaczeniowy.

Jeśli kiedykolwiek musieliście/musiałyście coś przekładać zawodowo, znacie zapewne ten ból. Język nasz rodzimy, choć piękny, jest opisowy i rozwlekły. Tłumaczenia polskie książek napisanych po angielsku, drukowane w tym samym formacie i przy użyciu tej samej czcionki, mają kilka, kilkanaście stron więcej, niż oryginał. Nie wynika to z większego bogactwa słownika języka polskiego, lecz z tego, że same słowa są często dłuższe, a ponadto lakoniczne, dwu-słowne frazy angielskie przeradzają się w cztero- czy pięcio-słowne**. Weźmy pierwsze z brzegu przykłady z mojego podwórka (mody): must - buy czy must-have trzeba tłumaczyć opisowo jako "najmodniejszą rzecz w obecnym sezonie", a value for money (Brytyjczycy skracają to nawet do VFM) jako "dobrą relację jakości do ceny" (grrr!). W pewnych dziedzinach, takich jak nowe technologie, czy w modzie, polszczyzny zwyczajnie nie staje. Codziennie borykam się z brakiem tłumaczeń np. rozmaitych fasonów sukienek: shift dress, ponte dress, tea dress. 
Shift dress, spopularyzowana przez Audrey Hepburn: 
Ponte dress:

Tea dress:


Co za ulga, że przynajmniej na shirt dress mamy, zapożyczone zresztą, określenie "szmizjerka", i że wrap dress mogę spokojnie przełożyć na "sukienkę portfelową".
Myślicie, że pewnie w modzie męskiej jest lepiej? Ha! Męskie buty to dopiero nocna zmora tłumacza: desert boots, brogues (i w razie gdyby życie wydawało mi się zbyt łatwe: są różne podtypy, np. derby brogues), Oxford shoes (które zdesperowane internautki polskie ochrzciły już Oksfordami lub "butami typu Oksford"), loafersdriving shoes, deck shoes...? Rozumiecie, z czym ja się tu zmagam?!
Albo weźmy akcesoria: corsage może oznaczać bukiet (i takie jest tłumaczenie w moim ulubionym słowniku), ale też oznacza dużą broszkę w kształcie kwiatu (spopularyzowała je Sarah Jessica Parker), oraz mini-bukieciki przypinane np. do butonierki (tradycja na tutejszych weselach). Po polsku i malutka ozdoba z diamentów, i taki wielki sztuczny kwiat, to broszka, tymczasem po angielsku pierwsze to brooch, drugie - corsage: i wszyscy wiedzą, o co chodzi. Sama na własny użytek tłumaczę fascinator jako fascynator, bo po polsku widziałam tylko określenie "ozdoba do włosów" - bez zdjęcia jednak po polsku nie wiemy, jaka to ozdoba, natomiast po angielsku - i owszem.
Pomijając już nazwy ubrań i dodatków, światek mody posługuje się własnym żargonem, który jest znacznie bogatszy po angielsku, i z tego co mi mówią osoby znające ten język, także po francusku.
To prawdziwa kopalnia nieprzekładalnych terminów: channelling (I am channelling early Britney Spears today), directional (This dress is a totally directional piece), camp - tłumaczony jako "zniewieściały", ale ma dużo więcej znaczeń, jak np. w często używanym zwrocie camp as Christmas. Itede, itepe.

*A raczej połączyłam dwa książkowe tytuły, bo Lost in Translation to nie tylko film, ale także angielski tytuł wydanej w Pl książki Evy Hoffman, którą gorąco polecam. Parafrazuje ten tytuł też poświęcona rzemiosłu translacyjnemu świetna książka Stanisława Barańczaka pt. Ocalone w tłumaczeniu. A wszystkie te tytuły zainspirował słynny wiersz Roberta Frosta.
** Jedyne dwa przykłady, gdzie jest odwrotnie, które mi przychodzą na myśl, to "wydma" - sand dune, i "piwoszka" - beer-loving woman.

27 comments:

  1. Aniu, dzięki Tobie mój modowy-angielski się rozrasta w tempie błyskawicznym:) Dzięki!
    Trochę z drugiej strony: denerwują mnie tłumaczenia książek dla dzieci z angielskiego na polski, zwłaszcza tych gdzie jest mało tekstu i dużo obrazków. Taki tekst powinien być dopracowany do perfekcji, a rzadko bywa. Tłumaczenie Serca w butelce Jeffersa bardzo mi się nie podoba.

    ReplyDelete
  2. No właśnie teraz widzę z czym się zmagasz Aniu;-) Modowe określenia, tak zgrabnie ujęte w angielskim, jakoś nijak zgrabnie nie przekładają się na polski. Śliczne te nazwy fasonów sukienek:) W ogóle jestem w szoku, po tej bogatej liście rodzajów butów męskich. Co do tłumaczeń książek, to pamiętam jak długo szukałam "Lolity" w tł. Roberta Stillera, cóż zły przekład może książkę bardzo, bardzo popsuć...

    ReplyDelete
  3. Kochane, nie bójcie się, ja jeszcze wysmażę post o radosnej twórczości tłumaczy książek, filmów i seriali:-) Będzie i o Wirującym Seksie, i o "świątyniach wokół głowy" (w oryginale temples czyli, co było jasne z kontekstu, po prostu skronia).
    Jak macie jakieś perełki, to podrzućcie:-)

    ReplyDelete
  4. Polskie tytuły amerykańskich i angielskich filmów to jazda bez trzymanki. :-) Mój ulubiony - "Orbitowanie bez cukru". Co to w ogóle jest??

    A co tłumaczeń w ogóle - to prawda, coraz częściej są niestaranne. :/ Angielki za kocham właśnie za to, ze można maksimum treści przy minimum słów wyrazić.

    ReplyDelete
  5. W polskim języku istnieje (być może już zapomniane?) słowo "korsaż", na określenie wszelkich dodatków do strojów w formie bukiecika kwiatów (łącznie z wiązankami dla druhen, ale przede wszystkim chodzi o dodatek do balowej sukni).

    "Shift dress" to dla mnie przede wszystkim sukienka bez rękawów, pod szyję, bez wyodrębnionych wyraźnie ramiączek, coś w tym rodzaju:
    shift dress

    Najbliższym polskim odpowiednikiem jest chyba "princeska", z tym że princeska kojarzy się często z grubszą wełnianą sukienką, pod ktorą zakłada się bluzkę.

    ReplyDelete
  6. Sondro, dzięki, wiem, o którą Ci chodzi, ale i ta z ramiączkami podpada pod shift dress. Dzięki za przypomnienie o princesce i korsażu - to drugie, ewidentne spolszczenie;-) obcego wyrazu, chyba wyszło z użycia w polszczyźnie, bo być może (zgaduję) było zbyt związane z przedwojenną burżuazją i tamtym stylem życia (debiutantki etc). W każdym razie ja się nigdzie w opisach ozdób tego typu nie zetknęłam jeszcze z tym słowem, a może warto je przywrócić?

    ReplyDelete
  7. Moje ostatnie odkrycie tłumaczeniowe to SAŁATKA KOLESŁAWA, czyli zwyczajne coleslaw --- podróże kształcą ;=)

    ReplyDelete
  8. ... aaa, zapomniałam dodać,że u nas w domu (Mama szyła przez lata) princeska to sukienka rozkloszowana (albo w kliny) od pasa w dół...

    ReplyDelete
  9. Te modowe tłumaczenia to rzeczywiście niezłe wyzwanie, chociaż problemy tłumaczeniowe działają we wszystkie strony, a do tego dochodzi jeszcze kontekst historyczny czy kulturowy, którym obrastają niektóre słowa i tego to już nijak wytłumaczyć nie można. Słyszałam ostatnio w radiu anegdotę opowiadaną przez tłumaczkę z niemieckiego, o jakimś Polaku zabawiającym Niemców zabawnymi, w swym mniemaniu, historyjkami, których jednak biedni Niemcy z wyżej wspomnianych powodów nie mogliby zrozumieć, więc dla ratowania harmonii kontaktu biedna tłumaczka musiała na poczekaniu wymyślać historyjki, które wydałyby się śmieszne Niemcom. Na koniec wszyscy byli zadowoleni :)

    ReplyDelete
  10. Wsamraziku, w piekarni w miasteczku na Orawie zobaczyłam niejaki Denish - parę sekund mi zajęło, zanim dotarło do mnie, że to spolszczenie danish pastry:-)
    Też mi się wydawało, że princeska jest raczej rozkloszowana, ale polskie Google wyrzuca sukienki zarówno z rozkloszowaną, jak i wąską spódnicą...

    KaroLino,

    to dobrze, że tłumaczka przytomnie "odnalazła się w tłumaczeniu". Nie zawsze tak bywa, dlatego niesłychanie ważne jest, by tłumacz znał kontekst kulturowy - np. w polskim przekładzie Jak ona to robi? Allison Pearson public school przetłumaczono jako szkołę publicznę. Tymczasem w Anglii public school to szkoła PRYWATNA (Eton to public school), i trzeba znać realia brytyjskie, żeby to wiedzieć (szkoła państwowa czy też publiczna to state school).

    ReplyDelete
  11. Znowu wzbogaciłaś moją wiedzę i angielski. Ta biała sukienka jest śliczna.

    ReplyDelete
  12. Anno :) jaka to jest sukienka portfelowa?? :) nic nie wiem!! ;)

    ReplyDelete
  13. Lo,

    ta biała sukienka jest od Karen Millen, która jest popularną siecią w UK, i nie tylko, szkoda, że nie mają sklepów w Pl.

    Mała Mi,

    to po angielsku wrap dress - taka zawiązywana z boku. Są też spódnice i sweterki portfelowe. Wrzuć w google.pl to zobaczysz zdjęcia:-)

    ReplyDelete
  14. Przychodzi mi jeszcze jedna nazwa do głowy, ja pamiętam, że taką zakładaną i wiązaną z boku sukienkę czy sweterek (miałam też taką spódnicę, przywiozłam ją sobie zresztą z UK a było to w czasach licealnych) nazywało się kopertową i pod tą nazwą znam ten fason:)

    ReplyDelete
  15. Tak, tak, dzięki, Patrycjo:-)

    ReplyDelete
  16. ja tez znam ją jako kopertową :) ale portfelowa wygląda równie dobrze :)

    pozdrawiam,
    Paula

    ReplyDelete
  17. Przyczepię się do campu- nigdy nie spotkałem się z tłumaczeniem "zniewieściały", raczej przerysowany, wyolbrzymiony, usłyszałem też określenie (ładne, prawda?) wybałuszony. Rzecz się ma oczywiście do estetyki campu, ironicznego nadmiaru (w tym przypadku w sztuce w ogóle).
    Post ciekawy Aniu, jak zawsze:) Tłumaczenia na polski są zwykle dłuższe bo choć używamy wyrażeń z języków obcych to niewiele. Z drugiej strony mało jest kreatywnych tłumaczy. Gdy w angielskim słowo opiera się na grze można byłoby sklecić polski, zabawny kolaż.

    ReplyDelete
  18. Dzięki Michu:-) Wg dict.pl camp to: przesadny, afektowany (dobre) i zniewieściały. Z tym, że jeśli mamy zdanie as camp as a Kylie Minogue concert (takie niedawno słyszałam) to trzeba się nieźle nagłowić nad tłumaczeniem;-)

    ReplyDelete
  19. Anno Mario - zgadzam się,że ta biała sukienka jest prześliczna. A ja jednak bym ją nazwała "małą czarną", pomimo koloru...

    ReplyDelete
  20. Tego lata popularne w światku mody stało się określenie Little White Dress (LWD):-)) Biel ma luksusowy charakter, bo jest tak niepraktyczna:-)

    ReplyDelete
  21. Głosuję na niepraktyczne (również białe)piękno!

    ReplyDelete
  22. pamietam z dziecinstwa, ze taka kopertowa spodnice moja mama nazywala "nie mam czasu" ;-)

    ReplyDelete
  23. Gatko, mama trafiła w sedno:-)

    ReplyDelete
  24. Och, znowu dodam swoje trzy grosze mocno po czasie, ale liczę, że przeczytasz to Aniu: otóż szmizjerkę, która po polsku brzmi koszmarnie, moja znajoma określiła kiedyś jako kiecka_na_szybki_seks i tak już zostało w moim prywatnym słowniku. Gorzej tylko, gdy w sklepie się zapomnę i na pytanie sprzedawczyni, czego szukam, odpowiem, że takiej oto właśnie... ;)

    Pozdrawiam ciepło z Polski, umilając sobie jesienne wieczory podczytywaniem Twoich archiwów.

    ReplyDelete
  25. Piarello,

    wszystkie komentarze czytam, bo je cenzoruję:-) (zdarza się spam), ale też oczywiście dlatego, że bardzo mnie cieszą i są dla mnie b. ważne, nie piszę bowiem sobie a Muzom;-)
    Bardzo mi miło, że zaglądasz do starszycb postów, i chce Ci się też komentować - naprawdę to doceniam.
    Pozdrawiam z równie jesiennego Hampshire!

    ReplyDelete
  26. Ale Aniu, ponte to rodzaj materialu, a nie fason.

    Pozdrawiam, Ola

    ReplyDelete

Kłaniam się!

LinkWithin

Related Posts with Thumbnails