16/05/2010

Władca Much? Nuda, panie...

Po przybyciu do The Big Smoke pierwsze kroki skierowałam do mojego ukochanego muzeum Wiktorii i Alberta, znanego jako V&A. To muzeum może rywalizować kolekcjami i wielkością z British Museum, ale jest w sąsiedztwie takich mega-atrakcji jak Natural History Museum i Science Museum, i wydaje mi się, że mniej turystów tam trafia, niż do BM - lepiej dla tych, którzy kochają je tak jak ja, gorzej dla turystów, bo to wielka strata. Oprócz stałych kolekcji, odbywają się tam również fascynujące wystawy: w tym roku najbardziej oblegane są wystawy Grace Kelly: Style Icon i Quilts, pokazująca historię quiltów. Naprawdę nie przesadzam, pisząc o tym, że walą na nie tłumy - ponieważ trzeba ograniczać liczbę odwiedzających i są limity na to, ile osób można wpuścić do sal w ciągu godziny (gdyby wszystkich wpuszczono o tej samej porze, rozegrałyby się niechybnie dantejskie sceny), bilety na dany dzień i konkretną porę najlepiej rezerwować z wyprzedzeniem (inaczej niż stałe kolekcje, do których wstęp jest za darmo dla każdego, sezonowe wystawy są najczęściej płatne), można to zrobić online na stronie V&A. Zarówno Quilts, jak i Grace Kelly okazały się absolutnymi przebojami - ich sukces zaskoczył chyba nawet grube ryby muzealnictwa. Dzięki temu, że zarezerwowałam bilet, obejrzałam Grace Kelly - jak wielka to była przyjemność i w jaką estetyczną ekstazę mnie wprawiła, napiszę osobno. Niestety nie mogłam w V&A zostać tak długo, jak bym chciała, musiałam biec w okolice British Museum właśnie - wydawnictwo Faber and Faber znajduje się przy tej samej ulicy, Great Russell Street, dosłownie parę kroków od głównego wejścia do BM.

Tam przywitała mnie bardzo ciepło Gemma z działu marketingu. Wkrótce przybyło pozostałych 5 zwycięzców, w tym Simon, dziennikarz i autor bloga o książkach.* Zaprowadzono nas na II piętro, gdzie przywitał nas Robert Brown, który mógłby służyć w Sevres za wzorzec archiwisty (tu można obejrzeć filmik, w którym opowiada o książce kucharskiej z czasów II wojny światowej). Usiedliśmy przy bardzo starym stole, przy którym od 1929 roku komitet najważniejszych osób w Faberze, w tym wybitny poeta i wydawca TS Eliot, obok Geoffreya Fabera największa eminencja w wydawnictwie, podejmowali decyzje, które rękopisy/maszynopisy opublikować. Obejrzeliśmy kopie listów Eliota do takich obecnie gwiazd, wtedy początkujących poetów jak np. Ted Hughes; bardzo zabawny był jednozdaniowy odmowny list do pisarza Harolda Actona: "I can't endure this stuff" (w wolnym tłumaczeniu: Tego się nie da czytać). Był także list na temat Władcy Much (wtedy noszącego tytuł Stranger from Within), potępiający książkę za nudę i niestrawność.**Zobaczyliśmy kajety, w których sekretarka odręcznie zapisywała decyzje komitetu co do każdego manuskryptu: Robert pokazał nam dwa, jeden otwarty na stronie, gdzie zapisano decyzję o odrzuceniu Folwarku Zwierzęcego Orwella (!).
Po prezentacji dwoje współczesnych podopiecznych Fabera - Joe Dunthorne oraz Heather Phillipson, przeczytało nam po kilka wierszy, zarówno własnych, jak i swoich ulubionych poetów.

Faber to niezwykłe wydawnictwo nie tylko dlatego, że dużą część ich publikacji stanowi przynosząca raczej mizerne dochody poezja, i oni często pierwsi wydawali i wydają W. H. Audena, Ezrę Pounda, Teda Hughesa, Sylvię Plath, Seamusa Heaney. Także dlatego, że dzięki temu, iż instynkt, mimo wpadki z Orwellem, tak naprawdę zawodził TS Eliota bardzo rzadko, udało im się wyłowić wielu autorów, których inne wydawnictwa odrzuciły, a którzy stali się literackimi gwiazdami, niektórzy nawet Noblistami, i dzisiejsi redaktorzy także mają takiego "nosa" do nowych autorów.
Niezwykły wieczór.

Zdjęcia ze strony Faber and Faber.






* Jego relacja z naszego wieczoru tutaj.
** Książka Goldinga trafiła na slush pile, skąd została cudem wyłowiona i po wyrzuceniu niemal 2/3 tekstu, w bardzo okrojonej wersji, jednak opublikowana.

10 comments:

  1. To dopiero wieczór! Ostatnio w Intelligent Life był artykuł o "lodowych blondynkach" z Grace Kelly właśnie na okładce. Chciałabym przeczytać ale cena 34 złote za gazetę nieco mnie zmroziła. O V&A słyszałam bardzo dużo dobrego, więc przy najbliższej sposobności muszę się wybrać. A co do mojej Nocy Muzeów to poszliśmy na nocny koncert Stanisława Soyki w Łazienkach. Było warto. Za to na stanie w kolejce do zwiedzania Pałacu na Wodzie byliśmy już zbyt zmarznięci.

    ReplyDelete
  2. Fantastyczne spotkanie, SZCZĘŚCIARO. A londyńskie muzea uwielbiam i tak mi się ostatnio po głowie kołacze myśł, ze dawno tam nie byłam i czas to nadrobić.

    ReplyDelete
  3. Hazel,

    w związku z wystawą pojawiło się mnóstwo artykułów o Grace Kelly w różnych mediach, bo to wdzięczny temat:-)
    A V&A na pewno byłabyś zachwycona, mają też najlepszy sklep ze wszystkich muzeów:-)

    Lo,

    już jesteśmy umówione od dawna przecież:-)

    ReplyDelete
  4. Ale świetne spotkanie.
    Chciałabym:)

    ReplyDelete
  5. Tak... to musiał być magiczny wieczór :)
    pozazdroszczę trochę...

    ReplyDelete
  6. Co za traf, o wydawnictwie Faber and Faber wyczytałam w zeszłym tygodniu, bo inaczej pewnie nie do końca wiedziałabym o czym piszesz, a tak mogę świadomie zazdrościć ;) Ja na noc muzeów ostatecznie nie trafiłam, kolejki mnie zmroziły, z burżujską nonszalancją pomyślałam sobie, że 5 złotych na bilet mam i wróciłam do domu.

    ReplyDelete
  7. A czego dotyczył artykuł? Jest może w sieci?
    "Burżujska nonszalancja - ładne:-) I mnie się ona zdarza.

    ReplyDelete
  8. Artykuł jest magazynie 2+3D (www.2plus3d.pl) i dotyczył 80 urodzin Fabera, ale z tego co widzę, w sieci nie można go przeczytać,

    ReplyDelete
  9. No wlasnie o tym chcialam wspomniec- wczoraj "co dopiero" odebralam przesylke z Polski z nowym numerem 2+3D, i zobaczylam ten bogato ilustrowany wyzej wspomniany artykul, pomyslalam ze napomkne o tym tu, bo od jakiegos czasu jestem sporadyczna czytelniczka tego z kad innad sympatycznego bloga :) Ale wlasnie widze ze ' karoLina' juz mnie wyprzedzila -tak przy okazji karoLino, 2+3D nigdy nie mozna bylo poczytac on-line, ale to w zasadzie jedyne przyzwoite Polskie pismo o projektowaniu (chyba ze o czyms nie wiem i kosztuje raptem kilka zlotych tyle ze jak sie nie mieszka w Polsce trzeba sobie sprowadzic). Tak czy siak jesli Anno (Aniu:) masz ochote ten artykul przeczytac to moge go zeskanowac i Ci przeslac - jak zostawisz tu swojego maila, albo jesli jest on gdzies 'na Twoim blogu' to daj tylko znac czy masz ochote.
    Vi ses &
    pozdrawiam wszystkich serdecznie
    Paulina

    ReplyDelete
  10. Paulino,

    dzięki za komentarz i ofertę:-)
    Podejrzewam, że pisujesz z mojej ukochanej Danii;-)
    Pozdrawiam!

    ReplyDelete

Kłaniam się!

LinkWithin

Related Posts with Thumbnails