20/04/2010

Na rozdrożu

Jestem ostatnio na rozdrożu. Muszę sobie wybrać nowy zawód, i to taki, który gwarantuje pracę. Na medycynę za późno (czasem żałuję, bo byłabym dobrym dermatologiem), a druga opcja, po której nie ma bezrobocia, czyli pedagogika, budzi we mnie poważne wątpliwości, a zatem chyba nie powinnam się go podejmować. Mój zawód wyuczony jest nierozerwalnie związany z językiem, jest więc jednym z najmniej przekładalnych na inny kraj i język, gorzej mają chyba tylko poloniści i prawnicy. Mam przy tym  zawyżone oczekiwania, bo chciałabym robić, jeśli już nie to, co jest moją pasją, to chociaż coś, co pozwalałoby mi  na, mówiąc szumnie, wykorzystanie mego potencjału. Wiem, że teraz jestem szczęściarą, bo robię to, co lubię, i jeszcze mi za to płacą - ale w niewłaściwej walucie, i w związku z tym zarabiam na przysłowiowe waciki. Nie mam złudzeń: ludzie, którzy kochają to, co robią, należą do mniejszości, często jest też tak, że to lubiane zajęcie  jest kiepsko opłacane. Ideał, czyli dobrze płatna praca - hobby, jest właśnie tym - ideałem, który osiąga niewielu.
Dostrzegam też różnice w rynkach pracy. Np. w UK najgorszą opinię mają agenci nieruchomości (w większości usprawiedliwioną - tu ten zawód nie wymaga żadnych kwalifikacji, i przytłaczająca większość, jestem pewna, słysząc o Rio de Janeiro sądziłaby, że chodzi o piłkarza). Bardzo niewdzięcznym zajęciem jest też bycie traffic warden, czyli odpowiednikiem polskiego strażnika miejskiego. Zważywszy na to, jak trudno tu o miejsce parkingowe (mimo zdzierczych cen za parkowanie praktycznie wszędzie) i jak wysokie są mandaty trudno się dziwić wrogości, jaką wzbudzają. Teraz do tej kategorii weszli też bankierzy. W USA tradycyjnie za symbol zawodowego dna uchodzą sprzedawcy używanych samochodów (teraz także bankowcy, szczególnie ci specjalizujący się w kredytach hipotecznych). W Polsce straszy się leniwe dzieci kopaniem rowów, tu - układaniem towarów na półkach w supermarkecie.
Paradoksalnie, w moim mieście można studiować kierunek, który byłby moim wymarzonym - ale po ukończeniu studiów dostałabym dyplom wraz z dużym długiem, i żadnej gwarancji pracy. A jeślibym ją znalazła - zaczynałabym znowu od "przynieś, pozamiataj".
Czy Wy robicie to, co lubicie? Jaki byłby Wasz wymarzony zawód?

18 comments:

  1. Czasami wydaje mi się, że idealna praca to taka, co pozwala na chleb i waciki zarobić i do tego jest jak najmniej stresująca, w takich chwilach marzę choćby o pracy na walcu drogowym :-)
    A tak poważnie, to chyba każdy marzy o połączeniu pasji z zarabianiem pieniędzy. Idąc tym tokiem myślenia, musiałabym otworzyć kawiarenkę, klub jazzowy albo galerię sztuki :-)

    ReplyDelete
  2. Jakie to prawdziwe co piszesz. Ja bardzo późno skończyłam takie studia, które były moją pasją. Wcześniejsze, które skończyłam też były interesujące, ale praca po nich nie dla mnie. Teraz robię to co uwielbiam i z radością chodzę do pracy (5 minut pieszo przez las i to też jest fantastyczne), ale zarabiam na przysłowiowe waciki. Kiedyć chciałabym mieć cukiernio - kawiarnię. Zobaczymy. Życzę Ci dobrego wyboru i spełnienia czyli pasjonującej pracy za dobre pieniądze.

    ReplyDelete
  3. Doskonałe rozumiem Twoje dylematy. Moja praca - czyli uczenie tanga argentyńskiego etc. - jest moją wymarzoną, niestety bardzo niestabilną finansowo pracą. Zarobki - z gatunku tych na waciki właśnie. Myślę, by zrobić kurs instruktora pilates i połączyć to z tangiem. Będziemy też szukać miejsca w Polsce na małe studio tangowe albo kawiarenkę, ale to jest bardzo odległe ciągle. Planuję też nauczyć się szyć, bo pomysłów na stroje do tańca mam bez liku, a podczas festiwali tangowych stoiska z ubraniami są baaardzo oblegane i caly towar znika w przeciągu jednego / dwóch dni.
    Tak czy siak - staram się myśleć, by iść do przodu, być aktywną i nie załamywać się marnymi zarobkami. Wierzę, że do ideału uda mi się dotrzeć - tj pracy, która jest moją pasją i przyzwoitym źródłem dochodów.

    Pozdrawiam ciepło, uściski,

    Misia

    ReplyDelete
  4. Śmieję się pod nosem bo mamy podobne dylematy. Pod koniec marca pisałem tak: http://kosztmiernoty.wordpress.com/2010/03/23/duza-taksowka/ :)
    Podlinkuję blog do aromatycznego jak tylko ogarnę się z przeprowadzką, odwołanymi lotami znajomych i niezapowiedzianymi gośćmi.
    pozdrawiam póki co i mam nadzieję wrócić do tematu

    ReplyDelete
  5. Wiedziałam, że mnie zrozumiecie:-)

    Malinconio,

    dziękuję bardzo za pierwszy komentarz tutaj:-) Witaj!
    Wiesz, w moim mieście jest knajpka, gdzie odbywają się w niektóre wieczory koncerty, a na ścianach wiszą obrazy miejscowych artystów, i można je kupić?;-)

    Lo,

    samolubnie zaklinam los, żeby udało Ci się zrealizować to marzenie, bo wiem, gdzie jadłabym najlepsze ciasta i piła najlepszą kawę podczas wizyty w W-wie:-) Dziękuję bardzo za życzenia:-)

    Misiu,

    bardzo Cię podziwiam, już od kiedy trafiłam do Ciebie, za odwagę pójścia za głosem serca. Myślę, że pomysł z ubraniami jest bardzo trafiony - jak wiesz, tu w UK jest mnóstwo akademii tańca, mnóstwo konkursów etc., kiedyś widziałam tu w TV program na ten temat, i była w nim mowa m.in. o kostiumach właśnie - nie są tanie i jest na nie duży popyt. Pozdrawiam równie ciepło i trzymam kciuki za przyszłość!

    Michu,

    dziękuję, jakbyś tego nie zalinkował, to bym nie poczytała, sama za głupia jestem, by trafić;-) Poczytałam z przyjemnością i kibicuję mocno. Oby następne 80 miesięcy - już z satysfakcją;-)

    ReplyDelete
  6. Zastanawia się ostatnio nad całą koncepcją "rozwijającej pracy". Pamiętam, że w czasie, kiedy piastowałam najbardziej odpowiedzialne stanowisko (redaktor małego czasopisma), nie tylko nie miałam czasu na rozwój, ale wręcz cofałam się intelektualnie. Cały czas wolny zjadała praca, nawet śniły mi się nasze gazety. Dlatego czasem żałuję, że nie zdecydowałam się zostać księgową (albo kierowcą walca :)) i wykonywać mozolne powtarzalne zajęcia, które zostawiałyby mi czas na rozwijanie się właśnie.

    ReplyDelete
  7. Dotknęłaś arcyciekawego tematu Aniu,jak zarabiać na życie godziwe pieniądze, robiąc to co się kocha i co rozwija. Gdzież jest na to recepta?:) I ja się nad tym nie raz zastanawiałam, wciąż się zastanawiam. I życzę Ci kochana, abyś szybko to odkryła i wcieliła w życie, bo coś czuję, że pomysł już masz:)

    Uściski!

    ReplyDelete
  8. Bardzo dziękuję i Tobie życzę tego samego:-)
    Pomysły mam różne, ale wszystkie wymagają albo pieniędzy albo czasu, albo i tego, i tego, a obu mam deficyt;-)

    ReplyDelete
  9. Oj, jak znam dobrze te dylematy..Ja odkryłam właściwe powołanie niedawno, otóż chciałabym być lekarzem pediatrą, bardzo żałuję, że kiedyś medycyny pod uwagę w ogóle nie brałam...ze też człowiek musi decydować o swoim losie jak ma 18 lat! Uczę w szkole, sam proce uczenia uwielbiam, naprawdę. Tylko te dodatki w postaci wychowawstwa, papierków..doprowadza mnie to do szału to raz, a dwa - wynagrodzenie jakie jest - wszyscy wiedzą. Mój mąż się śmieje, że ma bardzo drogie hobby - żonę nauczycielkę. Ale to tak naprawde nieśmieszne. Plus mojej pracy jest taki, że się tam nie nudzę, z dziećmi jest wesoło i nieprzewidywalnie (ja w ogóle bardzo lubię dzieci i chyba nieźle się z nimi dogaduję).

    ReplyDelete
  10. Hmm, ja niby pracuje w swoim od liceum wymarzonym zawodzie, duzo pracuje z domu i pieniadze sa nienajgorsze, wiec nie powinnam narzekac, ale... po 10 latach robienia tego samego tez po cichu marze o wyborze nowego i to diametralnie innego zajecia. jestem projektantem komputerowym a ostatnio chodzi mi po glowie pedagogika specjalna... szalenstwo??
    bardzo jestem ciekawa twoich pomyslow, na pewno sa fascynujace!

    ReplyDelete
  11. Temat na czasie - w związku z przeprowadzką szukam nowej pracy. Najchętniej diametralnie innej od obecnej. Czegoś bardziej kreatywnego. I tak po raz kolejny zaczynam od zera. Socjolog z wykształcenia, z doświadczeniem w finansach. Fajnie byłoby, gdyby pisanie bloga było moją pracą etatową.
    Gdybym teraz wybierała studia, to byłaby to architektura wnętrz lub coś związanego z grafiką komputerową i marketing jako drugi kierunek. A co tam, jak szaleć to szaleć! ;)

    ReplyDelete
  12. Hazel, to moze sie wymienimy dyplomami? ;oD

    ReplyDelete
  13. Katasz,

    poruszyłaś ciekawą kwestię, bo bywa też pewnie tak, że hobby, które staje się zawodem, przestaje być interesujące. Każda praca prędzej czy później niesie sporą dawkę rutyny i znam osoby, które świadomie nie chcą obracać swojej pasji w pracę zarobkową, bo obawiają się, że przestaliby czerpać radość z tej pasji.
    Ja chyba nie należę do tej kategorii, ale kto wie, czy nie zmieniłabym za parę lat zdania?

    ReplyDelete
  14. Wlasciwie niechcaco przed chwila trafilam na Twoja stronke, a fotki uroczych prosiaczkow zatrzymaly mnie na chwile dluzej. Tak czy siak zycze Ci znaleziene odpowiadajacego tobi polaczenie pasji z praca i czerpania satysfakcji z tego, jak rowniez zarobkow nie tylko "na waciki". Przeczytalam sobie powyzsze komentarze i po pierwsze: zdaje sie ze jednoznacznej recepty na cos takiego nie ma - do dosc indywidualne, po kolejne z moich doswiadczen wynika ze zeby sie doprowadzic do stanu idealu, lub blisko trzeba nad tym pracowac w roznym tego slowa rozumieniu i czesto latami, ja sie doprowadzilam do takiego stanu i dobrze mi z tym. Innej opcji z reszta nie bralam nigdy pod uwage - jak straszne musi byc robienie czegos na co nie ma sie absolutnie ochoty, czegos monotonnego czego sie szczerze nie lubi a robi sie to z obowiazku i koniecznosci min. placenia rachunkow, wyobrazam sobie ze musi byc to strasznie furstrujace. Zycze wszystkim doprowadzenia sie do stanu jesli nie ilealnego to przynajmniej dobrego- wiecej niz na waciki + satysfakcja i frajda z wykonywanego zajecia. Chcialam jeszce nawiazac do 'textow' z dwoch komentarzy, "ja nie rozumiem" okreslen typu: "projektant komputerowy": , "grafika komputerowa" irytujace sa to zwroty. Z tego co wiem komputer jest narzedziem ktoryego w XXI wieku uzywa sie do projektowania a wlasciwie do realizacji wizualnych czesciowych badz nie (w gre moga tez przezciez wchodzic tradycyjne narzedzia). Z tego co mi wiadomo proces projektowania jest praca koncepcyjna/konceptualna/kreatywna ect. A do tego przedewszystkim jest potrzebna sprawna glowa, i czesto na poczatku takiego procesu oprocz glowy kartka i olowek. No chyba ze czasem niektorzy maja na mysli bycie "przedluzeniem myszki", a to nie gwarantuje sukcesu niezaleznie od bieglosci znajomosci oprogramowania "photoshop nie czyni grafika". No, moglabym tak jeszcze dlugo ;) tylko po co (?) Tak czy siak szczerze zycze wszystkim powodzenia. Pozdrawiam :)
    p.s aaa, jestem grafikiem projektantem z wyksztalcenia, doswiadczenia i zamilowania , pracuje jako AD i wyzej wspomniany graphic designer

    ReplyDelete
  15. OK, przyznaje bez bicia ze "projektant komputerowy" brzmi nienajlepiej, ale myslalm ze tak sie w Polsce na to mowi. Bede wdzieczna za pomysly jak ladniej przetlumaczyc nazwe mojego zawod ktory oficjalnie nazywa sie on-screen designer ew. interactive designer? nie chodzi tu tylko o grafike (chociaz to duza czesc) ale rowniez o programowanie, planowanie "interakcji" na ekranie (pomocy! znow sie bedzie ktos czepial ze nie tak sie to mowi ;o)
    A do Anonymous - a ja za to nie rozumiem co to jest "AD"...

    POzdrawiam wszystkich serdecznie

    ReplyDelete
  16. Maczku, hmmm chyba nie za bardzo slyszalam o jak piszesz: "on-screen designer" interactive juz predzej. Zbil mnie z tropu fakt ze w pierwszym komentarzu wspominasz ze 10 lat tym sie zajmujesz, bo 10 lat temu to niezabardzo (bynajmniej w Polsce) dzialala opcja 'interactive designer' od jakiegos czasu istnieje opcja: ' new media designer' ale to ale to od kilku lat raptem, a moze jestes programista tylko o tym nie wiesz ;) chyba ze masz na mysli robienie np. prezentacji, lub prezentacji interaktywnych we flashu samych w sobie lub na potrzeby www to wtedy bylabys tzw. flash developer'em, tak czy siak pozdrawiam :)
    A, aaa AD to art director.

    ReplyDelete
  17. Art Director - to brzmi elegancko :o) Doh, a mi sie z Assistant Director kojarzylo.
    Ech te tytuly... Gwoli scislosci:
    Ja wg kontraktu jestem On-screen Designer, ale emaile podpisuje Interactive Designer bo tez wole to okreslenie. Flash Developer/ Interactive Developer jest najblizsze prawdzie o tym co robie, bo jest to mix projektanta + programisty. Tyle ze Developer kojarzy sie z remontowaniem domow na sprzedaz ;o)
    Zaczynalam 10 lat temu jako Graphic Designer, po kierunku ktory nazywal sie Graphic Design and New Media (ktore byly wtedy w w powijakach, studiowalam i pracuje w UK)
    Mam dylemat zawsze jesli komus to tlumacze po polsku, bo nie wiem ktore z tych nazw sa przyjete a ktore brzmia nienaturalnie obco i wychodzi ze nawet nie potrafie powiedziec co robie ;o) Porady od obytych w temacie zawsze sa mile widziane. (Np Anna Maria? twoje tlumaczenie yummy mummy = mniamusia ;oP jest genialne!
    Pozdrowienia.

    ReplyDelete
  18. No to chyba do ciebie pasuje najbardziej Interactive Designer, a z tymi nawet nie tyle czasem tlumaczeniami co z spolszczeniami to roznie bywa, czasem glupio, a czasem smiesznie. Nie wiem czy kojarzysz/kojarzycie ale szmat czasu temu jak wchodzily w ruch pierwsze myszki i windows'y (bo o mac-ach wtedy w polsce to raczej mowy nie bylo) i usilowano wprowadzic polskie nazewnictwo klikanie bylo: mlaskaniem, a co za tym idzie byl: mlask i dwumlask :) czyli klikniecie bylo mlaskiem, a podwojne dwumlaskiem , dobre co ? Pozniej na touch pad-a w loptopach wymyslono okreslenie: gladzik dotykowy, tez niezle :)
    A co do tlumaczen tak w ogole to wspomniana mniamusia tez niczego sobie, a z tzw. wolnych tlumaczen pamietam jak kiedys wyczytalam jak ktos przetlumaczyl bialy bez - white without , no nic jak pogratulowac fantazji ;)
    pozdrawiam serdecznie

    ReplyDelete

Kłaniam się!

LinkWithin

Related Posts with Thumbnails