Podobno węch to najwcześniejszy z ludzkich zmysłów - najpierw wyewoluowaliśmy węch, dopiero później wzrok, słuch i dotyk. Czuły węch był bardziej przydatny w przetrwaniu, niż zawodny wzrok - to głównie węch ostrzega nas przed zepsutym jedzeniem, i dlatego kobiety w ciąży, które natura stara się chronić przed zatruciem, mają węch niczym owczarki (co dla mnie było bardziej przekleństwem, niż błogosławieństwem, gdy w ciąży musiałam skorzystać z metra - ten atak smrodliwego podziemnego "powietrza" był nieznośny). Jest najbardziej atawistycznym zmysłem - nic tak nie przywołuje wspomnień, jak zapachy, i to wonie, bardziej niż obrazy czy dźwięki, wywołują w nas tak niekontrolowane, fizyczne reakcje jak mdłości, ale też błogość i miłosną tęsknotę. Dlatego i zapach potraw, i perfum, wywołuje w nas tak silne uczucia.
Moje dzieciństwo to zapach "zielonego jabłuszka", szamponu pokrzywowego i kremu Nivea. Nie mogę powiedzieć, bym za tymi niezwykle sztucznie i tanio woniejącymi (bo zawierały głównie jak najtańsze syntetyczne substancje) kosmetykami tęskniła. Dziś szukam kosmetyków zawierających jak największe stężenie ekstraktów roślinnych oraz substancji czynnych, takich jak kwasy czy retinoidy. Dokładnie czytam etykietki i nie chcę płacić za mieszanki wody, konserwantów, silikonów i barwników, z reklamowanym na opakowaniu wyciągiem gdzieś na szarym końcu składników (im dalej na liście, tym mniejsza ilość w kosmetyku) skoro mogę kupić takie, które zawierają wyłącznie naturalne olejki i ekstrakty. Poza tym, że jest to bardziej eko, nie bez znaczenia jest fakt że jest to po prostu lepsza VFM (value for money).W UK jest już duży wybór kosmetyków organicznych, wiele z nich to marki rodzime. Przy czym są to rzeczywiście kosmetyki eko, z odpowiednimi certyfikatami, a nie tzw. naturalne. Słowo "naturalne" to często li tylko marketing, a ponieważ prawnie można reklamować kosmetyk jako "naturalny", mimo, że wcale nie jest ekologiczny, wiele wcale nieekologicznych marek to wykorzystuje.
Ja używam wielu kosmetyków niemieckich marek Weleda i Lavera. Ze sprawdzonego źródła wiem, że kosmetyków pielęgnacyjnych do ciała Weledy używają Demi Moore i Claudia Schiffer (naprawdę używają, nie jest to, jak często bywa w takich przypadkach, wymysł redakcji jednego z magazynów kobiecych) i ja również mogę polecić kultowy krem na suche miejsca Skin Food oraz serię brzozową do ciała - szczególnie peeling. Są one dostępne w Polsce.
Z brytyjskich marek mogę polecić np. Neal's Yard Remedies. Jest to firma z długą tradycją, której kosmetyki są świetnej jakości, a jednocześnie nie są zbyt drogie. Ich nowa linia Power Berry wykorzystuje modne owoce jagodowe: acai, borówki amerykańskie i winogrona. Bardzo przyjemne w użyciu i skuteczne.
Bardzo lubię też kosmetyki greckiej firmy Korres. W UK pojawiły się one stosunkowo niedawno, ale już są dostępne w wielu sklepach internetowych, i to najlepiej świadczy o ich jakości. Korres oferuje oprócz pielęgnacji także przyzwoitą kolorówkę.
Do tematu zapachu wrócę, gdy cdn.
P.S. Jeśli możecie polecić polskie marki ekologiczne, chętnie skorzystam z Waszych rekomendacji.
Ogromnie mi sie tu u Ciebie podoba.O kosmetykami mogla by całymi dniami mowic. Twoje typy ukradnę sobie i na przyszlosc zastosuje. Tak Weleda jest tu bardzo popularna .A produkcja odbywa sie w niesamowity sposób. "Rytualny" trochę jak z kuchni czarownic hahahahaha.
ReplyDeletePozdrawiam Anna
Dziękuję za miłe słowa, droga imienniczko:-)
ReplyDeleteDzięki Twemu komentarzowi odkryłam Twój blog i bardzo mi się spodobał:-)
Pozdrawiam ciepło.