15/10/2013

O szkole specjalnej

Update szkolny: Nicholas zaczął czwartą już klasę (choć ma dopiero 8 lat, taki tu przeklęty system  - na szczęście coraz więcej tubylców narzeka, ja już przestałam strzępić język), ale w nowej szkole. Jest to szkoła specjalna, jedyna taka w promieniu 50 mil - a my, zupełnie przypadkowo, mieszkamy o rzut oszczepem, najbliżej zapewne w całej historii tej szkoły. Dojście zajmuje nam 7 minut (mierzyłam). Wystarczy jednak mieszkać dalej niż 5 mil, a automatycznie przysługuje transport - oczywiście przystosowany do potrzeb niepełnosprawnych, z personelem z CRB (Criminal Records Bureau  - w UK każdy, kto pracuje z dziećmi, jest sprawdzany na okoliczność wyroków, by wyeliminować pedofili, jeżdzących po pijanemu etc) - oprócz kierowcy, w busie czy taksówce musi też być tzw. escort, a więc opiekun/ka na czas przejazdu. Dla mnie niestety oznacza to, że nie mam szansy bliższego zapoznania się z rodzicami, bo około 90% dzieci jest dowożonych na koszt hrabstwa, i rodzice ani ich nie przywożą, ani odbierają.
Wykorzystuję więc każdą okazję, a jest ich szczęśliwie wiele, by poznać rodziców. Spotkania przy kawie, kiermasze, festyny, z których fundusze zasilają szkołę - w to wszystko jestem zaangażowana (i jak zwykle podziwiam i polecam uwadze komitetom rodzicielskim w Pl, które, kiedy ja chodziłam do szkoły, nie robiły zupełnie nic, tak chyba było wszędzie, choć moja podstawówka była wyjątkowo beznadziejna).
Pomagam sprzedawać podarowane przez rodziców i personel książki dziecięce w czasie kiermaszu (Summer Fete)

Wracając jednak do szkoły: jesteśmy na 100% pewni, że podjęliśmy właściwą decyzję. Nicholas jest w grupie Maskonurów - w szkole nie ma klas, lecz grupy, liczące maksimum 10 dzieci, które mają ptasie nazwy. W każdej takiej grupie jest pedagog i trzy osoby pomagające (Learning Support Assistants): na 115 dzieci jest 85 osób personelu. Zmiana z klasy liczącej 32 uczniów, gdzie była jedna nauczycielka i jedna LSA, to ogromna poprawa. Mimo, że Nicholas miał swoją opiekunkę 25 godzin tygodniowo, i była to wspaniała osoba, nieustanne przybywanie one to one z dorosłym okazało się fiaskiem. Po naszych doświadczeniach ze szkołą "normalną" radzę wszystkim rodzicom dzieci specjalnej troski, szczególnie autystycznych: nie wysyłaj dziecka na siłę do "zwykłej" szkoły. No chyba, że mieszkasz w Finlandii, gdzie nie ma szkół specjalnych (ani prywatnych), bo szkolnictwo jest bardzo elastyczne, egalitarne i na wyższym poziomie od tutejszego (i polskiego). Zmieniłam zdanie na temat integracji, i zarówno lektury jak i rozmowy z wieloma rodzicami potwierdzają mój sceptycyzm: dla wielu, jeśli nie dla większości dzieci niepełnosprawnych, szkoła specjalna jest o wiele lepszym wyjściem. W UK dziecko z SEN (Statement of Special Educational Needs) jest 9 razy częściej zawieszane lub całkowicie wyrzucane ze szkoły zwykłej (mainstream), niż dziecko bez SEN. Integracja i motywowanie dzieci neuronietypowych przez neurotypowe to fikcja - kończy się na tym, że dziecko autystyczne spędza czas z dorosłą opiekunką, nauczyciel/ka nie mają bowiem czasu w ogóle, mając 30 neurotypowych dzieci do uczenia, na pracę ze "specjalnym", a neurotypowe dzieci bawią się między sobą, a nie z tym, który jest "inny". Jaki zatem pożytek z bycia w "normalnej" szkole? Taki, że w raporcie, w którym dziecko, którego mózg funkcjonuje inaczej, jest mierzone wg kryteriów stawianych dzieciom z mózgami typowo pracującymi, i potem miażdząco oceniane jako "poniżej oczekiwań"? Jakby powiedział ten wielki mędrzec, Homer Simpson: Doh! Apples and oranges - nie porównuj jabłek z pomarańczami. Żaden  pożytek. W szkole zwykłej każda klasa ma narzucony taki sam program, dla wszystkich uczniów, a indywidualizacja dla dziecka specjalnej troski jest kolejną fikcją - i tak jest zawsze mierzone wg programu głównego, bo cały system to wielka machina, która jest mało elastyczna. Dla kontrastu, w bardzo elastycznej szkole specjalnej każde dziecko ma prawdziwie indywidualny, dostosowany nie do wieku, lecz do możliwości, program, nie ma zadań domowych, nie ma idiotycznych raportów o byciu na poziomie rozwoju"poniżej oczekiwań" (below national expectations).
Podsumowując: silenie się na integrację i walka o utrzymanie dziecka w zwykłej szkole za wszelką cenę -  wg mnie nie są tego warte. Szkoła specjalna to nie wyrok i poddanie się - to często ogromna poprawa i zmiana na lepsze, szansa na to, że w przyszłości dziecko będzie bardziej pewne siebie, pełne wiary w swoje możliwości, szczęśliwsze, uniknie prześladowań i będzie bardziej niezależne.

10 comments:

  1. Zjadlo mi moj komentarz? :( Wrrr, naprodukowalam sie i mnie google wylogowalo.

    ReplyDelete
  2. Ja od początku września noszę się z pytaniem, jak Nicholas w nowej szkole, ale było mi głupio, bo Ty nic nie pisałas i nie chciałam byc ciekawska za bardzo. Dzięki za update i mądre słowa.
    Z moich obserwacji po pracy w szkole integracyjnej wynika mniej więcej to samo. O ile integracja w klasach młodszych, w grupie siedmio- i ośmiolatków wygląda jeszcze "jako tako" - dzieci się ze sobą bawią, to później niestety już nie jest tak miło. W zasadzie rzekładbym, że intergracji w tych klasach, w ktorych pracowała - nie było. Pomimo szczerych chęci nauczycieli, rodziców (wielokrotnie mama pewnej dziewczynki z zespołem Downa zapraszała klasę do swojego wielkiego domu na ogniska, grille itp.). W pewnym momencie (tak ok. czwartej-piątej klasy) grupa całkiem się rozwarstwiła. Było to przykre, cała idea wzięła w łeb. Ale jest ona, moim zdaniem,o oderwana od rzeczywistości.Wcale nie sprawia, że dzieci neuronietypowe czują się lepiej i wiedzą, jak funkcjonowac w społeczeństwie. Ja mialam wrez wrażenie, że niektóre dzieciaki (zwłaszcza te z zespołem Downa) zwyczajnie się..uwsteczniały.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Kasiu,

      dziękuję za miłe słowa. Twoje obserwacje są bardzo trafne, bo wszyscy rodzice, z którymi rozmawiam, mówią to samo: integracja działo jako - tako tylko w najniższej grupie wiekowej - w wieku 8-10 lat robi się separacja, a nie integracja. Ale ponieważ inclusion jest tańsze, niż szkoły specjalne, więc wszędzie jest to teraz preferowana przez władze oświatowe opcja. W każdym razie jeśli masz taką możliwość w pracy, rozmawiaj proszę z rodzicami szczerze, a nie wg "linii partyjnej", bo tego nam właśnie zabrakło.

      Delete
  3. Ania, czytasz miw myslach. zbieralam sie do Ciebie aby napisac co ze szkola a tu prosze notka cala:)) ciesze sie czytajac to, bo mielismy te same dylematy, czy wyslac mala do "normalnej" szkoly, czy do specjalnej, gdzie ma sobie radzic sama, ale w klasie liczacej 8 dzieci (jest jedyna pierwszoklasistka, bo kalsy sa mieszane wiekowo) z ...4 doroslymi osobami (2 nauczycieli, pedagog i wychowca). na temat integracji i inkluzji (to temat w DE, bo integracja zostaje zu zniesiona), mam podobne zdanie jak Ty i mam wielkie szczescie, ze akurat w moim landzie, jeszcz enie likwidua szkol specjalnych. u nas dowoz jest od 3 km (my mieszkamy ca. 5 km od szkoly) i Chelsea dojezdza rano busem. dla mnie logistycznie bombowe rozwiazanie, ale brakuje mi tez rodzicow i pogaduszek. to jest minus:))

    ReplyDelete
  4. Ania, czytasz miw myslach. zbieralam sie do Ciebie aby napisac co ze szkola a tu prosze notka cala:)) ciesze sie czytajac to, bo mielismy te same dylematy, czy wyslac mala do "normalnej" szkoly, czy do specjalnej, gdzie ma sobie radzic sama, ale w klasie liczacej 8 dzieci (jest jedyna pierwszoklasistka, bo kalsy sa mieszane wiekowo) z ...4 doroslymi osobami (2 nauczycieli, pedagog i wychowca). na temat integracji i inkluzji (to temat w DE, bo integracja zostaje zu zniesiona), mam podobne zdanie jak Ty i mam wielkie szczescie, ze akurat w moim landzie, jeszcz enie likwidua szkol specjalnych. u nas dowoz jest od 3 km (my mieszkamy ca. 5 km od szkoly) i Chelsea dojezdza rano busem. dla mnie logistycznie bombowe rozwiazanie, ale brakuje mi tez rodzicow i pogaduszek. to jest minus:))

    ReplyDelete
    Replies
    1. Jolu, dziękuję za komentarze i dyskusję na FB, i cieszy mnie bardzo, że Chelsea jest we właściwej szkole:-)

      Delete
  5. No to jeszcze raz. Nie wiem, czy oddam sens mojej pierwszej myśli po przeczytaniu wpisu, ale postaram się.

    Cieszę się, że napisałaś taką notatkę. Od lat powtarzam (i zbieram za to baty, bo to bardzo niepoprawne politycznie), że tego typu integracja na siłę nie ma sensu. Cieszy mnie, że padła ta opinia ze strony mamy dziecka wymagającego ekstra opieki i atencji. Ja znam też drugą stronę medalu, w grupie przedszkolnej mieszanej pełnosprawne dziecko znajomej zaczęło się uwsteczniać. Nie chyba o to chodzi w integracji, a w nią i tak nie wierzę w grupach starszych, z powodów, o których pisałaś.

    Natomiast co do szkolnictwa - w znakomitej większości nie jest ono elastyczne i dotyczy to niestety wszystkich dzieci, które po równo zmusza się do pewnych aktywności, wbrew ich zainteresowaniom - tu akurat system w UK jest ciut lepszy niż w PL; ja do dziś mam traumę z lekcji chemii, którą mnie terroryzowano przez 3 lata (!!!) w klasie humanistycznej, na plastyce zmuszano mnie do malowania (jestem kompletną nogą), a olewano historię sztuki, która mnie interesowała. Trochę odbiegłam od tematu... Reasumując - szkolnictwo nie jest idealne, ważne jest, aby znaleźć wariant optymalny dla dziecka. I mam nadzieję, że Wam się udało.

    Wszystkiego dobrego dla młodego i dla Was, a te imprezy około szkolne, kiermasze itp. to świetna sprawa.. :)


    Uważam, że dzieci niepełnosprawne powinny być

    ReplyDelete
  6. No to jeszcze raz. Nie wiem, czy oddam sens mojej pierwszej myśli po przeczytaniu wpisu, ale postaram się.

    Cieszę się, że napisałaś taką notatkę. Od lat powtarzam (i zbieram za to baty, bo to bardzo niepoprawne politycznie), że tego typu integracja na siłę nie ma sensu. Cieszy mnie, że padła ta opinia ze strony mamy dziecka wymagającego ekstra opieki i atencji. Ja znam też drugą stronę medalu, w grupie przedszkolnej mieszanej pełnosprawne dziecko znajomej zaczęło się uwsteczniać. Nie chyba o to chodzi w integracji, a w nią i tak nie wierzę w grupach starszych, z powodów, o których pisałaś.

    Natomiast co do szkolnictwa - w znakomitej większości nie jest ono elastyczne i dotyczy to niestety wszystkich dzieci, które po równo zmusza się do pewnych aktywności, wbrew ich zainteresowaniom - tu akurat system w UK jest ciut lepszy niż w PL; ja do dziś mam traumę z lekcji chemii, którą mnie terroryzowano przez 3 lata (!!!) w klasie humanistycznej, na plastyce zmuszano mnie do malowania (jestem kompletną nogą), a olewano historię sztuki, która mnie interesowała. Trochę odbiegłam od tematu... Reasumując - szkolnictwo nie jest idealne, ważne jest, aby znaleźć wariant optymalny dla dziecka. I mam nadzieję, że Wam się udało.

    Wszystkiego dobrego dla młodego i dla Was, a te imprezy około szkolne, kiermasze itp. to świetna sprawa. :)

    ReplyDelete
  7. Trafilam tutaj przypadkowo I od razu komentarz ale nie moj tylko mojej Kolezanki zainteresowanej tematem. Wyslalam Jej link do strony I otrzymalam odpowiedz jak zwykle rozsadna, przemyslana, rozwazna I wynikajaca z doswiadczenia zawodowego.
    Dodam,ze moja Kolezanka pracuje kilkanascie lat w amerykanskiej szkole specjalnej .
    Ponizej, po prostu jeszcze jeden glos w sprawie...

    "Dzieki przeczytalam. Interesujace szkolne doswiadczenie. Na ile moze sluzyc jako rekomendacja dla innych?
    Nie wiem. Jakosc szkoly na pewno zalezy od jakosci nie od ilosci personelu.
    Czytam "Marva Collins way" i choc nie jest to ksiazka o szkole specjalnej
    to moze byc inspiracja dla kazdego nauczyciela, rodzica.

    Idea zeby nazwijmy je "inne dzieci" chodzily do normalnej szkoly sama w sobie nie jest zla.
    Niestety zeby byla efektywna wymaga zaangazowania, wysilku i talentow ze strony personelu,
    a to juz jest loteria na ktorej niewielu wygrywa . Wszystko zalezy od wieku, stopnia odmiennosci,
    dostepnych zajec pozaszkolnych. Powiedzmy prawde ze nawet w tej samej szkole roznice jakosciowe pomiedzy poszczegolnymi klasami sa ogromne.
    Wiele sie na to sklada ilosc tak ale i chemia pomiedzy uczniami i nauczycielami."

    Pozdrawiam, zycze powodzenia.Danuta

    ReplyDelete

Kłaniam się!

LinkWithin

Related Posts with Thumbnails