23/04/2012

World Book Night i KONKURS

Za mną udany weekend, choć pogoda pod zdechłym Azorkiem. W sobotę wyjazd do Londynu, a tam wizyta w ulubionej Nordic Bakery i najlepsza bułka cynamonowa pod słońcem, ale przede wszystkim spotkanie z autorką jednego z najlepszych blogów polskojęzycznych, Chihiro, z którą od razu poczułam się, jakbyśmy się znały od trzepaka. Nawet okazało się, że obie zgłosiłyśmy się do rozdawania dzisiaj, z okazji Światowej Nocy Książki, darmowych książek, do czego zaraz wrócę.
Potem udałam się do centrum sztuki i kultury Barbican, by obejrzeć sztukę Big and Small, z Cate Blanchett w roli głównej. Choć napisana w latach 70. sztuka awangardowego niemieckiego dramaturga Botho Straussa nie była najlepszym wyborem ("delikatnie absurdalna", ale nie wznosi się na wyżyny osiągnięte przez największych twórców teatru absurdu - Strauss to Ionesco dla ubogich), to jednak Cate dała z siebie wszystko i zasłużenie zebrała owacje na stojąco. Siedziałam pośrodku w 4 rzędzie od sceny (kupiłam bilet ponad pół roku temu), tak blisko, że widziałam siniaki na jej gołych nogach - ekscytujące!
Po powrocie do domu obejrzałam dwa pierwsze odcinki nowego skandynawskiego serialu kryminalnego, Bron/Broen (The Bridge czyli Most) i już wiem, że dorównuje Forbrydelsen i Borgen - napiszę więcej, wkrótce. Złota ero skandynawskiej telewizji - trwaj, trwaj jak najdłużej!
Dziś jednak świętujemy Dzień Świętego Jerzego, patrona Anglii i Katalonii, zaczął się też Tydzień Brytyjskiej Wołowiny i Tydzień Kawy (nie ma już dnia, ani tym bardziej tygodnia, w kalendarzu, który nie byłby czemuś dedykowany - i bardzo dobrze). Z mojego punktu widzenia najważniejsze jednak, że dziś jest rocznica zarówno urodzin, jak i śmierci Szekspira, a także śmierci Cervantesa, a zatem oficjalna, ustanowiona przez Unesco World Book Night. By to uczcić, wydawcy w USA, UK, a w tym roku także Niemczech i Irlandii, ufundowali milion darmowych książek, które będą rozdawane przez tysiące ochotników, takich jak ja.
Tegoroczne 25 tytułów
Dwa egzemplarze książki, którą wybrałam z 25 dostępnych, absolutny klasyk i jedna z najcieplejszych i czarujących książek, jaką kiedykolwiek napisano, I Capture the Castle Dodie Smith, przeznaczyłam do rozdania tutaj. Możecie wygrać, pisząc w komentarzu pod tym postem, jaka była Wasza ulubiona książka lat nastoletnich, i dwa słowa o tym, dlaczego. Na zgłoszenia czekam dwa tygodnie - zaznaczam, że książkę dostanie tylko osoba, która obserwuje tego bloga. Przypominam, że I Capture the Castle wciąż nie ma polskiego tłumaczenia, dlatego jak na razie można ją przeczytać tylko w oryginale (lub w innym języku, na który ją przetłumaczono, np. po francusku).
Pamiętajcie także, że do końca tego tygodnia trwa też konkurs kulinarny - mała liczba zgłoszeń = większe szanse na wygraną.

18 comments:

  1. Moja ulubiona ksiazka od dawien dawna jest 'Mala ksiezniczka' , zadna inna ksiazka nie pobudzila w takim rozmiarze moje wyobrazni , zadna az tak bardzo nie zmienila mojego zycia ;). 'I Capture the Castle' marzy mi sie od dawna , mam duzy apetyt na ksiazki i jakos zawsze zapominam o jej zakupie.

    ReplyDelete
  2. Byłam nietypowym dzieckiem...Po mamusi odziedziczyłam miłość do kryminałów.Moja ulubiona książka czytana przynajmniej raz w roku od chwili gdy skończyłam 10 lat - "Powrót na wyspy" Patricka Quentina.Dlaczego?Bo lekka nawet dla 10latki:)Bo akcja toczy się w czasach dobrego języka i dobrych manier.A co najważniejsze - miejsce!Bermudy - bajkowy świat,nieosiągalny,barwny,pachnący,elegancki,zniewalający...Właśnie w piątek skończyłam ją ponownie czytać.Moja pogoda ducha potrzebowała słonecznego wsparcia Willi Sztorm i blasku księżyca odbijającego się w spokojnych wodach zatoki.
    Dziękuję Ci,że poprosiłaś nas o takie wyznanie,bo mimo deszczowej pogody za oknem - znów zrobiło mi się miło i ciepło.
    Pozdrawiam,
    Mag.

    wnocywszystkiekotysaczarne.blogspot.com

    ReplyDelete
  3. A jeśli nie obserwuję a subskrybuję? ;)

    ReplyDelete
  4. Jeśli miałabym wybrać moją absolutnie ulubioną książkę nastolęctwa, to byłaby nią "Gra Endera" Orsona Scotta Carda. Co zabawne, wytrzymała ona próbę czasu i nadal chętnie do niej wracam, jak zresztą kilkoro innych ludzi w moich wieku. Czasami wydaje mi się nawet, że jesteśmy takim pokoleniem "Gry Endera".

    ReplyDelete
  5. Błagam! Zdradź gdzie w sieci można obejrzeć serial Bron/Broen?

    ReplyDelete
  6. Już mam, więc tylko zachęcam do wzięcia udziału w konkursie, bo warto! Za to konkurs kulinarny: myślę, może coś wymyślę :).
    O Big & Small czytałam w niedawno i była to bardzo pochlebna recenzja.
    U nas weekend był piękny, a dziś pogodna kojarząca mi się z Londynem: rano deszcz, w południe słońce, po południu ciemne chmury :).

    ReplyDelete
  7. Oladios,

    to także jedna z moich ulubionych książek dzieciństwa:-)

    Mag,

    ciekawe, nie znam zupełnie tej książki ani autora, dziękuję bardzo.

    Seso,

    subskrycja też się liczy:-)

    Rusty,

    a to ciekawe, OSC to ulubiony autor mojego M, który od dawna mi go poleca, a ja jeszcze po żadne dzieło tego pisarza nie sięgnęłam, po Twojej rekomendacji chyba jednak naprawię ten błąd;-)

    Dziewczyno Bez Matury,

    nie mam pojęcia, bo nie oglądam seriali w sieci - Most właśnie zaczęto tu nadawać na jednym z kanałów BBC, podobnie jak wcześniejsze seriale duńskie.

    Hazel,

    rozumiem, że czytałaś o tej wersji Big & Small, czyli Sydney Theatre Company? A gdzie?
    Zdecydowanie warta zobaczenia ze względu na Blanchett, scenografię i elementy humoru, wprowadzone w anglojęzycznej adaptacji, ale cały czas miałam poczucie, że ktokolwiek wybrał tę sztukę, nie wybrał najlepiej - tyle jest innych lepszych.

    ReplyDelete
  8. No wreszcie, bedzie cos nowego do ogladania :)
    I capture the castle czytalam o tej porze w zeszlym roku, absolutnie piekna ksiazka.

    ReplyDelete
  9. Aniu,

    o tej właśnie wersji z Cate Blanchett. Trudno mi powiedzieć w jakiej gazecie była recenzja: to było ksero w ramach czytanki na moim angielskim. Może Intelligent Life? Dużo "czytanek" mam stamtąd :).
    Dziękuję od razu za Twoje rekomendacje i linki do Chichiro - jak mogłam zapomnieć o jej blogu? To świetne źródło podpowiedzi!
    I dołączam się do Rusty Angel: "Gra Endera" jest świetna.

    ReplyDelete
  10. @Ania: mam nadzieję,że jeśli kiedyś natkniesz się na tę książkę i przeczytasz,to się nie rozczarujesz :) Pozdrawiam,
    Mag.

    ReplyDelete
  11. Od dwóch dni myślę, co było książką mojego "nastolęctwa".
    Najpierw w przegródkach pamięci pojawiły się książki pożniejszego dzieciństwa ("Opowieść o cebulku" Rodariego i "Bez rodziny" Malote'a, obie czytane bardzo często, dziś już nie wiem, dlaczego akurat te. Choć ta pierwsza to świetna opowięśc o tyranii.).
    Ale książką "nastolatkową", która zmieniła się w książkę na chandrę i stany chorobopodobne, jest "Opium w rosole". Pewnie dlatego, że nadal lubię siąść w czyjejś kuchni lub posadzić kogoś w swojej i ogrzać się ciepłem rozmowy nieśpiesznej. I nakarmić kogoś krupnikiem. Może dlatego, że ten świat niezbyt bogaty, ale nie ubogi, jest mi bliski. Może dlatego, że jestem w wieku Gieniusi, a marzyłam, żeby zostać Kreską. Szyłam i farbowałam ciuchy, torebki, dziergałam kilometrowe szaliki. I marzyłam o "nie-tombaku":). I słuchałam Mozarta.

    Ciepło myślę o sobie lata temu.

    Dziękuję za obudzenie wspomnień i inspiracje.

    Serdecznie pozdrawiam

    ReplyDelete
  12. Moją ulubioną książką z czasów, gdy uczyłam się jeszcze w podstawówce, czy gimnazjum, był "Błękitny Zamek" L.M. Montogomery. Książka absolutnie magiczna, opowiadająca o silnej woli i chęci przetrwania. Jako nastolatka wracałam do niej, gdy było mi ciężko i miałam jakieś problemy, żeby jeszcze raz ją przeczytać i utwierdzić się w przekonaniu, że jednak warto żyć, marzyć i dążyć do celu:).

    Pozdrawiam.

    ReplyDelete
  13. "Emilka ze Srebrnego Nowiu" L.M. Montgomery. Cała trylogia. O ile słodkiej Ani w wieku nastoletnim nie dało się już znieść, o tyle do Emilki wracam co jakiś czas. Obie postaci są jak awers i rewers. Seria o Emilce jest wymowniejsza w tonie, poważniejsza, bohaterka nie przeżywa ekstazy z powodu każdego kwiatka. Im starsza, tym bardziej mroczna, a wymowa serii wręcz depresyjna. Nawet nie bardzo rozumiałam tę depresję jako młoda dziewczyna. Teraz tak. To alter ego samej autorki - jedyna taka postać w twórczości Maud.

    ReplyDelete
  14. Moje ukochane książki nastoletnie są nieco banalne. Pierwszą z serii dostałam od mamy, kiedy wyjeżdżała gdzieś w podróż; poprosiłam "przywieź mi jakąś książkę" i dostałam Moją Pierwszą. I pamiętam, że byłam strasznie niezadowolona, bo chciałam jakąś historię niesamowitą, jakieś przygody, a tu zwykła historyjka o jakiejś tam dziewczynie. Dopóki nie zaczęłam czytać, nie wiedziałam że będzie to moja na całe życie ukochana seria, którą kocham mimo całej jej nierealności i takiej troszkę sielskiej banalności. I czekam wciąż na nowe, mimo iż 30 lat wybiło i coraz bardziej denerwują mnie nieco pewne ujęcia pewnych spraw. Nadal jest to numer jeden na liście "comfort reading". Mowa oczywiście o książkach Małgorzaty Musierowicz. Ech :) Ukochana to "Pulpecja".

    ReplyDelete
  15. Aniu,

    miło Cię widzieć, dzięki za komentarz:-)

    Hazel,

    a, to wszystko jasne, dziękuję:-)

    Mewino,

    witam na blogu i dziękuję bardzo za wzięcie udziału w konkursie. O tych dwóch pierwszych książkach nawet nie słyszałam, dziękuję!

    Isiuniu,

    witam na blogu i dziękuję bardzo za wzięcie udziału w konkursie:-)

    Kasiu,

    bardzo ciekawe porównanie obu bohaterek, dziękuję!

    Seso,

    pięknie napisałaś o cyklu Musierowicz, dziękuję:-)

    ReplyDelete
  16. Hej. Właśnie sobie uświadomiłam, że nie miałam żadnej nastoletniej książki. Z dziecięctwa - Kubuś Puchatek, Pożyczalscy, Mis Paddington, Dzieci z Bullerbyn i inne książki Astrid L., Tomek na tropach..., Winnetou - od razu wskoczyłam w literaturę dorosłą. To trochę wina moich rodziców, bo nie było w ich bibliotece książek dla nastolatków/-ek. Kiedy moje koleżanki czytały "Zapałkę na zakręcie", cykl Musierowicz, ja żyłam w Macondo. Moją nastoletnią lekturą były książki Gabriela Garcii Marqueza: Sto lat samotności, Nie ma kto pisać do pułkownika, W tym mieście nie ma złodziei (ten zbiór opowiadań lubiłam najbardziej, bo znajduje się w nim nowelka o najpiękniejszym topielcu świata Stefanie; nawet nie wiem, czy był wznowiony. Wyszedł w serii malutkich książek Nike). Przez tę nastoletnią miłość do latynoskich pisarzy nauczyłam się hiszpańskiego by czytać ich w oryginale. Nie zapomnę, gdy wiele lat później, nie stojąc przed plutonem egzekucyjnym*, kupiłam sobie "Cien anos de soledad" z ilustracją autorstwa Botero.
    *to mrugnięcie w kierunku początku "100 lat...". Nie tęsknię za brakiem nastoletnich lektur, nigdy ich nie nadrobiłam, więc chyba nie były mi potrzebne.

    ReplyDelete
  17. Myślałam, myślałam i ... wymyśliłam, co napisać :) Musiałam się zastanowić, bo zdaje się, że to już drugie podejście? :)

    Mogłabym napisać, że ulubione były książki Musierowicz (bo były), albo Montgomery (też były, mam chyba wszystkie), albo ... "Saga o Ludziach Lodu" (a, owszem, to było właśnie w moich nastoletnich czasach, pamiętam, jak czekałam co miesiąc na nowy tom - bagatela, trwało to ze 4 lata, czytając potem z wypiekami na policzkach, ach te sceny ;) ). No mogłabym jeszcze o wielu innych moich ukochanych, ale napiszę o jednej.
    Ta jedna - "Cień Elżbiety" Michaela Pearsona tak mi się spodobała, gdy ją kiedyś wypożyczyłam z biblioteki, że kilka razy przedłużyłam termin jej oddania,a w końcu wpadłam na genialny w swej prostocie pomysł - przepiszę ją! :)))

    PS. no dobra, przyznam się - pisałam na maszynie do pisania, pękłam po pierwszym rozdziale.

    PS.2 uwaga dla młodszych czytelników bloga - w tamtych czasach nie było skanerów, kopiarek zresztą też :)

    ReplyDelete
  18. Bardzo chętnie zagrałabym o tę książkę, gdyby nie to, że już zdążyłam ją nabyć i przeczytać :) W związku z tym mogę tylko gorąco polecić i zachęcić do brania udziału w konkursie - powieść jest urocza, to doskonała lektura do wanny :)

    ReplyDelete

Kłaniam się!

LinkWithin

Related Posts with Thumbnails