Penguin dziś oferuje także drogie, bibliofilskie wydania w płóciennych okładkach, zaprojektowanych przez największe sławy wzornictwa, które cieszą oko i "meblują pomieszczenie"(Books do furnish a room).
Penguin jest także patronem weekendów biblioterapeutycznych, Reading Weekends, organizowanych w pięknej georgiańskiej (wiecie już, że pod względem stylu architektonicznego "georgiański" to w UK tyle co "najlepszy") posiadłości Tilton w pięknym zakątku hrabstwa East Sussex. Tilton leży w regionie zwanym South Downs, na którego obrzeżach i my mieszkamy. Niedługo cały ten region ma stać się parkiem narodowym.
Reading Weekend to wypoczynek polegający na rozkoszowaniu się literaturą w pięknych okolicznościach przyrody, dyskusjach z innymi molami oraz spotkaniach ze słynnymi pisarzami. To także sesja biblioterapeutyczna prowadzona przez specjalistę z niedawno powstałej, ale już słynnej i zbierającej same superlatywy instytucji The School of Life.* Biblioterapia to w skrócie wyłuskanie z ogromnej ilości nowych (i klasycznych) książek takich, które są idealne dla ciebie. W UK co 30 sekund ukazuje się nowy tytuł, UK plasuje się pod względem nowych publikacji na pierwszym miejscu na świecie, i jest to jeden z powodów, dla których tak lubię tę dziwną wyspę (nie chciałabym mieszkać w jednej z bliskowschodnich teokracji, gdzie ukazuje się po kilkadziesiąt tytułów ROCZNIE - no zresztą to tylko jeden z wielu powodów, dla których nie zniosłabym życia w takim kraju). Z tych setek tysięcy nowych tytułów trudno czasem dokonać trafnego wyboru - biblioterapeuta po rozmowie, w trakcie której zapozna się on/ona z twoimi preferencjami, ulubionymi gatunkami, autorami etc, wybierze nowe lub klasyczne pozycje, które powinny się spodobać. Podobno biblioterapeuci ze School of Life to pod tym względem "geniusze".
Reading Weekend to wypoczynek polegający na rozkoszowaniu się literaturą w pięknych okolicznościach przyrody, dyskusjach z innymi molami oraz spotkaniach ze słynnymi pisarzami. To także sesja biblioterapeutyczna prowadzona przez specjalistę z niedawno powstałej, ale już słynnej i zbierającej same superlatywy instytucji The School of Life.* Biblioterapia to w skrócie wyłuskanie z ogromnej ilości nowych (i klasycznych) książek takich, które są idealne dla ciebie. W UK co 30 sekund ukazuje się nowy tytuł, UK plasuje się pod względem nowych publikacji na pierwszym miejscu na świecie, i jest to jeden z powodów, dla których tak lubię tę dziwną wyspę (nie chciałabym mieszkać w jednej z bliskowschodnich teokracji, gdzie ukazuje się po kilkadziesiąt tytułów ROCZNIE - no zresztą to tylko jeden z wielu powodów, dla których nie zniosłabym życia w takim kraju). Z tych setek tysięcy nowych tytułów trudno czasem dokonać trafnego wyboru - biblioterapeuta po rozmowie, w trakcie której zapozna się on/ona z twoimi preferencjami, ulubionymi gatunkami, autorami etc, wybierze nowe lub klasyczne pozycje, które powinny się spodobać. Podobno biblioterapeuci ze School of Life to pod tym względem "geniusze".
Dziennikarka Guardiana określiła swój pobyt w Tilton jako "błogą rozkosz". Weekend spędzony na pysznym jedzeniu i piciu, spacerach i czytaniu, w towarzystwie pokrewnych duszą pasjonatów literatury (weekendy są oblegane - jednak jest nas wielu!) - daremnie staram się wyobrazić sobie przyjemniejszy sposób na spędzenie weekendu.
* To miejsce, gdzie można przyjść posłuchać wykładów różnych ekspertów na temat samodoskonalenia, osiągania szczęścia, znalezienia równowagi, a także nabyć nowe umiejętności.
Zgadzam się. Czytanie w miłym miejscu to najwspanialszy relaks. Podoba mi się ogród i sypialnia:)
ReplyDeleteA owce to jakby znajome. Też ich tu mamy na pęczki:)
Miejsce cudowne. Odpoczęłam nawet troszeczkę patrząc na same zdjęcia. :) A co do Penguina - tak, tak, mam całą półkę książek i czytam właśnie Hani na głos "The wind int the willows" :)
ReplyDelete"Weekend spędzony na pysznym jedzeniu i piciu, spacerach i czytaniu, w towarzystwie pokrewnych duszą pasjonatów literatury (weekendy są oblegane - jednak jest nas wielu!) - daremnie staram się wyobrazić sobie przyjemniejszy sposób na spędzenie weekendu."
ReplyDeleteBajka. Marzenie. Ideał.
PS Jak zwykle kształcąco i ciekawie zarazem. Wpis mam na myśli:)
Jejku! Śliczne łóżko :) bajecznie... choć moim zdaniem... jeśli książka jest dobra, to można ją czytać byle gdzie :P
ReplyDeleteJeśli kiepska to przydają się uzupełniacze :)
Patrycjo,
ReplyDelete:-) może te są spokrewnione z tymi z Twojego irlandzkiego pola?:-)
Kasiu,
no właśnie, Penguin rules!
Delie,
dziękuję serdecznie za miłe słowa:-)
Mała Mi,
to prawda, choć taki weekend ma przewagę, bo przywozisz z niego długaśną listę poleconych książek i masz problem "co czytać?" z głowy na dłuugi czas:-)
Piękna perspektywa taki weekend. Książki, błogie, piękne miejsce i beztroska to dla mnie niezbędne elementy idealnego wypoczynku.
ReplyDeleteI ja pisze sie na taka 'bloga rozkosz' w takim razie... Zdjecia faktycznie sielskie-anielskie, chetnie znalazlabym sie teraz na tym hamaku, z dobra ksiazka w reku na ten przyklad. Rozmarzylam sie ;)
ReplyDeletePozdrawiam!
Lo, Beo,
ReplyDeletemiło mi, że mój wpis Was rozmarzył:-)
Dopisuję się na koniec i możemy wyruszać. Najbliższy weekend, dobrze rozumiem?:))
ReplyDeleteJak zawsze ciekawie. Zainteresowałaś mnie kilka blotek wcześniej postacią E. Gilbert. Zamówiłem książkę w bibliotece, odebrałem w sobotę i gdy mogę podczytuję śmiejąc się to pod nosem, czasem w głos z "jedz modl sie kochaj". Szczyt literatury to nie jest, bestseller jednak zasłużenie!
dziękuję i zawsze miło wpadam po kolejne newsy
Michu,
ReplyDeletewidziałam w Twojej ostatniej notce odniesienie do E. Gilbert - cieszę się, że Ci się podoba:-)
I podpisuję się zamaszyście - żadne arcydzieło, ale gorsze znam (tak, panie Brown, to do ciebie piję), a wysokie nakłady - zasłużone.
Bardzo ciekawy wpis, ale zastanawia mnie to zestawienie - w moim przewodniku po Niemczech jest informacja, że to Niemcy są na pierwszym miejscu, jeśli chodzi o publikację nowych tytułów i w sumie by mi to pasowało, bo raz, że to kraj większy niż UK, dwa, że bardzo zaczytany :)
ReplyDeleteKatasz,
ReplyDeletecałkiem możliwe, jak widzisz, ja to zestawienie wzięłam z Wiki, która z kolei cytuje dane UNESCO, ale na ile są te dane rzetelne - nie wiem. To, że Niemcy czytają dużo, też słyszałam;-), na pewno więcej też wydają tłumaczeń.
Z drugiej strony, jednak krajów anglojęzycznych jest więcej, i jeśli doliczymy tytuły anglojęzyczne z USA, Kanady, RPA etc, które ukazują się w UK, to może wyjść więcej:-)
Och, weekend marzenie. Moze kiedys, kto wie. :-)
ReplyDelete