21/06/2011

Urodziny...

...odbyły się w sobotę, choć tak naprawdę przypadły w niedzielę. Jak 6 lat temu w dniu narodzin Nicholasa, w ostatnią niedzielę przypadł znowu Dzień Ojca - Dni Matki i Ojca są tu ruchome i zawsze przypadają w niedzielę, tak, by można je było należycie uczcić - nie chciałam zatem odciągać dzieci od tatusiów i zorganizowałam przyjęcie w sobotę. Urodziny, od kiedy synek poszedł do szkoły, to niebylejaka operacja, którą trzeba zaplanować i zorganizować z dużym wyprzedzeniem. Zaprasza się tradycyjnie całą klasę i jeśli myślisz, że wymigasz się tortem i pękiem balonów, to czeka cię zderzenie z niepisanym kodem urodzinowym i szybkie odarcie ze złudzeń. Tak jest w każdym razie tu, w bastionie angielskiej klasy średniej. Tu wynajmuje się często village hall (coś w rodzaju Wiejskiego Domu Kultury) i speców od zabawiania dzieci. W UK biznesy związane z zajęciami dla dzieci w wieku przedszkolnym kwitną (są to często ogólnokrajowe franszyzy) - to już powoli przenosi się na polski grunt, ale raczej w dużych miastach - tu natomiast nawet małe wsie mają art clubs, music clubs, mini gyms etc.* - moja przyjaciółka Szkotka prowadzi takie art clubs (szumnie: zajęcia artystyczne dla małych dzieci, mniej szumnie: wspólne malowanie, rysowanie, taplanie się w wodzie itp) w naszej wsi i okolicznych wsiach i miasteczkach. Jeśli chodzi o urodziny, najczęściej jednak wynajmowani są "trenerzy", czyli osoby, które prowadzą kluby sportowe dla przedszkolaków, a w weekendy dorabiają zapewniając gry i zabawy na przyjęciach urodzinowych dla starszych dzieci. Za tydzień idziemy znowu na takie urodziny, a byliśmy już na wielu, ja zatem uparłam się, że zrobię coś oryginalnego, i wynajęłam magika.

Charlie the Magician zapewnił dzieciom, których było ponad 30, doskonałą zabawę, zatrudniając Nicholasa i inne dzieci do "pomocy" i rozśmieszając także nielicznych rodziców (którzy zwykle przywożą dzieci, zostawiają, a potem o wyznaczonej porze odbierają).
Zamiast tortu zamówiłam "ciasto" w całości zrobione ze staroświeckich słodyczy - w UK panuje teraz moda na takie słodycze, to element trendu zwanego "kulinarną nostalgią". W odróżnieniu od mojego pokolenia w Pl, które chyba nie odczuwa (a może odczuwa?) tęsknoty za czekoladopodobnymi wyrobami i oranżadą w proszku, Brytyjczycy mają ogromny asortyment tradycyjnych cukierków, lizaków itd. o śmiesznych często nazwach (Latające Spodki, Zatykacze Gęby itp) do których wracają z sentymentem. "Ciasto" zamówiłam w miejscowym (ale także sprzedającym online) sklepie, który wygląda tak:
Na stronie sklepu można obejrzeć wnętrza i asortyment dokładniej, jest bowiem filmik nakręcony w środku
A tak wyglądało "ciasto":
Wszyscy się zachwycali tym nietypowym "tortem"
Podjęliśmy dzieci poczęstunkiem, a na koniec wręczyliśmy każdemu party bag, zwaną też goodie bag. To chyba obyczaj jeszcze w Polsce niepraktykowany, tu niemal obowiązek: każde dziecko - gość otrzymuje mały podarunek od solenizanta. My nasze zamówiliśmy w Party Pieces, czyli firmie, dzięki której miliony zbili państwo Middleton, rodzice księżnej Catherine. Nic dziwnego - to najlepsza tego typu firma w UK, zarówno cenowo, jak i pod względem wyboru przebijająca konkurencję, oferująca dosłownie tysiące produktów, dzięki którym można urządzać przeróżne przyjęcia tematyczne (np. pirackie czy ze Świnką Peppą). Kiedy oni zaczynali działalność, przyjęcia urodzinowe w takim stylu, w jakim teraz są urządzane, dopiero zaczynały być modne, a dziś to wielki biznes.
Nasza party bag

A po powrocie do domu Nicholas rozpakowywał furę prezentów przez całe popołudnie.
Moje pierwsze prawdziwe przyjęcie urodzinowe w angielskim stylu uważam za udane.

* Doskonała okazja zresztą do nawiązania znajomości i poznania innych mam - każdy, kto siedział w domu z maluchem, wie, jak ważne jest to, by mieć taką odskocznię i okazję do wyjścia z domu. Niestety we wsi w Pl, gdzie mieszkają moi rodzice, o takich klubach można tylko pomarzyć.

15 comments:

  1. Gratuluje udanego przyjecia!
    Widze, ze bycie rodzicem w UK to jak praca w firmie eventowej? ;)

    ReplyDelete
  2. Tak:-) Co prawda ja się zajmowałam m.in. organizacją różnych imprez w poprzednim życiu, więc to nie było stresujące.

    ReplyDelete
  3. Tort urodzinowy doskonały! Bardzo mi się podoba:) A i sklep wygląda szalenie kusząco.

    100 lat dla Synka:)

    ReplyDelete
  4. Dzięki:-) Nie bardzo widać, ale niektóre z tych słodyczy mają kształt czaszki, a niektóre - mózgu;-)

    ReplyDelete
  5. Aniu, czapki z glow ;)
    Swietna impreza. A ciasto fantastyczne. I wszystkiego najlepszego dla Nicholasa.
    Tutaj rowniez (ci, ktorych stac) organizuja takie imprezy urodzinowe dla dzieci. Najczesciej sa to "theme party" no i oczywiscie nie moze zabraknac goodie bags dla malych gosci.

    ReplyDelete
  6. Agnieszko,

    dziękuję:-) U nas niby też był theme: magiczne sztuczki:-) Wiesz, nas było stać dlatego, że robiliśmy to wspólnie z rodzicami chłopca z klasy Nikusia (takie wspólne przyjęcia są tu popularne), który miał urodziny w tym samym tygodniu. Gdybyśmy to robili sami, na pewno byłoby skromniej.

    ReplyDelete
  7. Aniu - wszystkiego najlepszego dla Nicholasa od jego rówieśnika :)

    I chciałam powiedzieć, że u nas też już się podobnie robi urodziny, co więcej sama wręczałam gościom urodzinowym mojego synka "party bags" :)))

    ReplyDelete
  8. Tort mnie zafrapował! Naprawdę niesamowity. :-) Chętnie zostałabym pomocnica magika, bo zawsze mnie ciekawiło, JAK oni to robią??

    Jubilatowi - sto lat, sto lat!!! :-)

    ReplyDelete
  9. Mózgi zauważyłam na powiększeniu - kształty słodyczy też są tradycyjne? ;) Mmm, chciałabym być współczesnym brytyjskim dzieckiem: widać, że rodzice potrafią zaplanować niezłą zabawę. :)

    Najlepsze życzenia dla Nicholasa!

    ReplyDelete
  10. Witam Cię serdecznie Aniu, jestem Twoją imienniczką i podczytuję od jakiegoś czasu Twojego bloga - bardzo pomocnego w rozumieniu -jakby nie patrzeć - nieco jednak innej kultury. Mieszkam w Polsce, lecz bardzo często przyjeżdżam z dziećmi do Southampton, zaś Winchester i okolice są zawsze w programie odwiedzin. Lubimy to miasto, a dwa lata temu byliśmy bardzo bardzo blisko zamieszkania tam na stałe :) No a Sweet Treat is a must - zawsze :) AAA, a Sade wystąpi w Łodzi już w listopadzie :) Pozdrowienia

    ReplyDelete
  11. Manio,

    serdeczne dzięki:-) Ty jak zawsze w awangardzie, dzięki za info, że obyczaj już jest przeszczepiany.

    Kasiu,

    dziękuję bardzo:-) Ten magik się reklamuje tym, że występował przed dziećmi z brytyjskiej rodziny królewskiej, w co mogę uwierzyć, bo był naprawdę super.

    Wiedźmo,

    kształty te akurat są chyba raczej współczesne:-) Dziękuję!

    Casoledelsa,

    serdecznie dziękuję za komentarz. Samolubnie powiem, że szkoda, iż jednak nie zamieszkaliście, bo od kiedy pewna znajoma Polka wróciła do Polski 2 lata temu, nie mam na miejscu żadnych polskich koleżanek, a byłoby miło.
    Dzięki za info o Sade - poszukałam info, i rzeczywiście, będzie w Łodzi! Zaraz o tym skrobnę.

    ReplyDelete
  12. Cudowne urodziny! Fajnie, że Nicholas i Ty również dobrze się bawiliście, no i goście oczywiście też. Ja pamiętam, że takie goodie bags dawałam sama moim kolegom i koleżankom, jak miałam 9 lat i zaprosiłam wszystkich na urodziny - tyle że w siermiężnych czasach ograniczyłam się do torebeczki z kilkoma żelkami Haribo i własnoręcznie narysowaną postacią ze Smurfów :) Może byłam taką prekursorką na polskiej ziemi? :)

    ReplyDelete
  13. Chihiro,

    całkiem możliwe, że byłaś prekursorką:-)

    ReplyDelete
  14. No no no... nieźle się natrudziłaś, jestem pełna podziwu :)

    P.S. ;) Anno-Mario :) o serialu nie słyszałam, ale przyznam, że zamierzam zabrać się za tę drugą część :) czuję się bardzo zachęcona Klaudiuszem. A tym co piszesz o "Kac Vegas II" jestem zdziwiona, ja wręcz przeciwnie - słyszę dużo pozytywów ;)

    ReplyDelete
  15. Mi,

    serial BBC leciał w polskiej TV, jak byłam dzieckiem. To jest klasyka TV, jeden z najlepszych seriali historycznych, ze słynną kreacją Derek'a Jacobi w roli tytułowej. Polecam!

    ReplyDelete

Kłaniam się!

LinkWithin

Related Posts with Thumbnails