17/05/2009

Wesołe jest życie angielskiego smakosza

Brytyjczycy, którzy jeszcze 20-30 lat temu uchodzili za rasę pozbawioną kubków smakowych, obecnie przodują w wyrafinowanej kuchni i mnogości firm produkujących kulinarne delicje. Gdy ktoś mówi o paskudnej jagnięcinie z sosem miętowym, pytam, czy korzystał ostatnio z książki kucharskiej Nigelli, Jamiego czy innych słynnych kucharzy i często pada twierdząca odpowiedź. UK 'eksportuje' przepisy swoich celebrity chefs na cały świat jak żaden inny kraj - nawet Włosi, Francuzi czy Amerykanie nie zadomowili się tak w kuchniach różnych krajów, co właśnie Brytyjczycy. Sama kolekcjonuję książki kucharskie i mam już niemal komplet Nigelli, kilka książek Jamiego i co najważniejsze, oboje z M. skorzystaliśmy już z nich nieraz, ku uciesze naszych podniebień, a często także podniebień krewnych i znajomych Królika.
Co jeszcze bardziej cieszy, to wciąż rosnąca liczba małych gospodarstw i firm sprzedających ekologicznie (a czasem nawet biodynamicznie) wyhodowane warzywa, owoce, mięso oraz wytwarzających nowe gatunki serów, a także produkujących doskonałe dżemy, soki, syropy, ciasta, lody, czatneje itp. Wielu ludzi, którzy zrobili kariery w innych dziedzinach,
przeprowadza się na wieś, by hodować rzadkie gatunki świń (tzw heritage breeds) czy kur. Własne gospodarstwo ma np. aktorka i modelka Liz Hurley, zaś w organiczne dżemy, ciastka czy miód zaopatruje supermarkety sam Książę Walii (jako jeden z najbogatszych ziemian, książę Karol posiada ogromne połacie ziemi). Wciąż słyszy się o np. muzykach rockowych, takich jak Alex James, basista z
ogromnie niegdyś popularnego zespołu Blur, który porzucił życie w stylu sex, drugs and rock'n'roll i Londyn po to, by przeprowadzić się do malowniczego regionu Cotswolds i tam produkować sery oraz hodować owce i świnie. Życie wypełnione pracą, której plony sprawiają przyjemność wielu ludziom, wolniejsze tempo
życia, swoboda i radość dzieci, których nie ograniczają niebezpieczeństwa czyhające w wielkim mieście - to wszystko sprawia, że życie na wsi wybiera wielu Brytyjczyków, którzy dorastali w
mieście i dla których to radykalna zmiana stylu życia. Zresztą, ta tęsknota za wiejską idyllą i posiadanie very big house in the country to marzenie niemal każdego Anglika, jeden z najgłębiej zakorzenionych narodowych mitów.
Z ostatnio zakupionych takich właśnie niszowych produktów spodobał mi się szczególnie dżem pod nazwą Traffic Jam (gra słów: jam to dżem, ale traffic jam to korek drogowy). W słoiczku ułożono trzy warsty różnych dżemów: na dole jest zielonkawy dżem agrestowy, w środku pomarańczowy dżem z moreli, zaś na samej górze czerwony dżem truskawkowy - dżem w kolorach świateł drogowych.
Inne doskonałe pomysły to pięknie udekorowane babeczki (cupcakes) czy ciastka o różnych kształtach i kolorach firmy Biscuiteers, które można kupić w prezencie z różnych okazji, np młodej parze ciastka w kształcie bukietu lub torta weselnego zamiast zwykłych kwiatów.



2 comments:

  1. Traffic Jam - super nazwa i te warstwy. wow!
    napewno smaczny, nie?

    ReplyDelete
  2. Prawda, że proste, a genialne?
    Tak, bardzo dobry. Nieco droższy, niż inne dżemy, ale raz na jakiś czas można sobie pozwolić.

    ReplyDelete

Kłaniam się!

LinkWithin

Related Posts with Thumbnails