Jutro wyjazd na weekend panieński (hen weekend). Tak, weekend, nie wieczór, bo co jak co, ale balować to Angielki potrafią. Brytyjczycy na wyjazdy kawalerskie i panieńskie przeznaczają całe weekendy, i tanie bilety lotnicze umożliwiły im świętowanie 'końca wolności' w Barcelonie, Pradze czy Krakowie. Kryzys trochę ukrócił te ekscesy, ale nasz weekend i tak będzie wystawny - przyszła panna młoda wynajęła dworek w malowniczym zakątku hrabstwa Somerset. Jestem lekko przerażona, gdyż wśród zapowiedzianych atrakcji są zawody sportowe w stylu Jaskiniowców (tych z kreskówki) oraz karaoke w odpowiednim do wybranego wykonawcy czy zespołu przebraniu (przepowiadam zbiorowe fałszowanie ABBY).
Będziemy oblewać ślub 'kury' - bo tak właśnie określa się po angielsku przyszłą mężatkę (kawaler to stag czyli jeleń, rogacz). Z pewnością będzie dużo smiechu, hulanek i swawoli - raport zdam po powrocie, choć nie obiecuję, że wyjawię wszystkie pikantne szczegóły.
No comments:
Post a Comment
Kłaniam się!