20/08/2010

Karma

"Jak sobie pościelesz, tak się wyśpisz", "Kto sieje wiatr, ten zbiera burzę", "Jaki siew, taki plon" i tak dalej...  Dostajemy, na co zasłużyliśmy, bo czyż przysłowia nie są "mądrością narodów" i przechowalnią tego, czego nauczyły się poprzednie pokolenia? A jednak, im bardziej leciwam, tym mniej w to wierzę. Wierzę w to, że nasze decyzje i błędy mają wpływ na to, jak ułoży się nasze życie, ale nie mamy na nie aż tak dużego wpływu, jaki sobie przypisujemy. Inne, zdaje się żydowskie, powiedzenie mówi: "Jeśli chcesz rozśmieszyć Pana Boga, opowiedz mu o swych planach". Możemy drobiazgowo planować przyszłość, a ona i tak sobie z nas zakpi. Pewne rzeczy można rzecz jasna łatwiej kontrolować - jeśli będę się obżerać, utyję; jeśli nie będę się uczyć, nie zdam egzaminu - niż inne, np. to, czy nasze dziecko będzie neurologicznie niepełnosprawne, albo pogodę w dniu ślubu. Bardzo znany w UK profesor Richard Wiseman twierdzi w książce The Luck Factor, że szczęście (w sensie luck, nie happiness) to w dużej mierze kwestia dobrego zdrowia psychicznego i że szczęściu należy pomagać (luck is when preparation meets opportunity). Wiele osób reaguje na moją kolejną wygraną w konkursie mówiąc, że jestem szczęściarą, ale zapominają, że biorę udział w bardzo wielu  i wygrywam zaledwie nikły ich procent. Ja sama uważam, że miałam w życiu mniej szczęścia niż większość ludzi, których znam. Co prowadzi mnie do kwestii - dlaczego? Część moich problemów niewątpliwie jest wynikiem moich złych decyzji i wyborów, ale inne można określić jako pech, karmiczną karę za grzechy w poprzednim życiu, niesprawiedliwość losu... Z tym, że im dłużej żyję, tym mniej wierzę w ową sprawiedliwość losu (czy, jak wolą wierzący, Bożą) czy też karmę. Nie zbieramy tego, co posialiśmy - bo jak wytłumaczyć to, że kilka największych wygranych w historii brytyjskiego Totolotka trafiło do ludzi, którzy najmniej na to zasłużyli? Jeden był seryjnym gwałcicielem - recydywistą, który odsiadywał 7-letni wyrok; inny bezmózgowcem, który całą fortunę przepił i wciągnął nosem; trzecia była krwiopijczynią, pardon, agentką nieruchomości - I rest my case. A wszyscy ci, którym nic nie zakłóca spokojnego snu i którzy żyją w zdrowiu i dostatku, choć skrzywdzili i unieszczęśliwili swoje rodziny (jak mój teść)? W interesie społeczeństw jest jednak podtrzymywanie wiary w to, że podłość jest karana, a dobroć wynagradzana - dlatego tak zawsze dzieje się w bajkach i stąd sukces tego brazylijskiego bajarza, Paulo Coelho ("When you want something, all the universe conspires in helping you to achieve it." Oh really? What I desperately want is a house with a walk - in wardrobe, is the universe going to buy it for me? Probably not - but the Alchemist certainly made Coelho rich). Wierzę natomiast w teorię niezwykle rzadkich zdarzeń, o której pisze KaroLina.
Zdjęcie ironiczne, bo przedstawia Julię Roberts, która sama trafiła 6 na loterii genetycznej (42 lata i krótkie spodenki), na premierze filmu, którego główna bohaterka wierzy w karmę.
Oraz łańcuszek pod nazwą Karma - firma Dogeared wypuściła całą kolekcję inspirowaną Jedz, Módl się, Kochaj.

Czy jestem odosobniona w tym, że nie wierzę w sprawiedliwość wymierzaną karmicznie lub w zaświatach?

17 comments:

  1. Nie, nie jesteś odosobniona. :-) Ja raczej wyznaję przykazania Kołakowskiego, wśród których jest wyraźnie "Nie wierzyć w sprawiedliwość świata".

    Łańcuszek mi się podoba bardzo. :-) A czy ja jestem odosobniona w swej potężnej zazdrości o nogi Julii Roberts?

    ReplyDelete
  2. :-) Jesteś w bardzo licznym towarzystwie;-)

    ReplyDelete
  3. Nie jesteś odosobniona:)
    Zgadzam się, że jednak jakoś tam nasz los jest w naszych rękach i przynajmniej częściowo zależy od naszych decyzji. Szczęściu trzeba pomagać, i pod tym się podpisuję. I jeszcze kwestia oczekiwań: często czekamy na coś, na jakieś konkretne zrządzenie losu, które to ma nas uszczęśliwić, nie zauważając, że w między czasie spotykają nas inne, dobre rzeczy (nie widniejące na tej pożądanej przez nas liście), które przecież też sprawiają, że jesteśmy szczęściarzami.

    P.S. Łańcuszek bardzo w moim stylu:)
    P.S.2 Moja reakcja na to zdjęcie Julii była dokładanie taka jak Wasza;-) A Julia przewrotnie oznajmia, że odkąd ma rodzinę nie dba zbytnio o siebie i kiedy uda jej się nałożyć krem pod oczy to czuje się luksusowo...

    ReplyDelete
  4. Patrycjo,

    zadałam to pytanie na końcu, bo zdziwiło mnie, gdy wzięłam udział w forumowej dyskusji na ten temat, jak wiele osób kurczowo trzyma się wiary w to, że jednak "dobro wraca, zło wraca" - a wszak do tego można zredukować koncept karmy.
    Łańcuszek jest w Asos i nawet nie jest taki drogi - na pewno tańszy niż apaszka Hermesa;-)
    Były zdjęcia Julii z nogami w całej okazałości, specjalnie wybrałam takie, gdzie widać niewiele, ale jednak wszystkie wiemy, że Julia jest wybrykiem natury;-)

    ReplyDelete
  5. Patrząc na przypadek tego seryjnego gwałciciela, który wygrał miliony na loterii (co jest swoją drogą niewiarygodne!), rzeczywiście wątpi się mocno w sprawiedliwość losu i to, że "podłość jest karana a dobroć wynagradzana" Jednak pomimo tego, że rzeczywistość nie działa na zasadzie bajki (j/w), to jednak wciąż staramy się być dobrzy, przynajmniej ja nie przestanę nagle robić dobrych rzeczy by zacząć robić złe, bo ta zasada nie działa;-) Swoją drogą to ciekawe, ja się tak nad tym zastanowić. Pomimo założenia, że ta zasada nie działa, jednak przemy, jako kultura/ cywilizacja (przynajmniej europejska), ku dobru. I mi się to podoba:) Ale tu już wkraczamy na teren etyki i filozofii...

    ReplyDelete
  6. Anno, ja też nie wierzę...
    Dziękuję Ci za ten wpis.
    Pozdrawiam!

    ReplyDelete
  7. Jestem przy Kołakowskim. Dodatkowo wierzę niezłomnie w zasadę: przyzwoity człowiek sam lepiej żyje. Nie dlatego, że ma o sobie lepsze mniemanie, ale dlatego, że nie cierpi duchowo z powodu zła, które wyrządza.

    Coelho to bestsellerowiec. Wspaniały artykuł, który wyrwałem z wyborczej jakiś czas temu i wala się teraz w ciemnym pudle w Warszawie:
    http://wyborcza.pl/1,75480,7395136,Bestseller_czyli_cos_z_niczego.html

    Ostatniej zimy siedziałem z Przyjacielem w moim wynajmowanym mieszkaniu. Narzekałem na to, że nie mam pieniędzy a nawet zdolności kredytowej na zakup małego, własnego kąta. Usłyszałem w odpowiedzi:
    - Wiesz Michał, znam osobę, która ma za dużo mieszkań i wcale nie jest jej łatwo.
    Wcale to nieśmieszne ale i ja znam taką osobę. Jest inaczej, nie znaczy lepiej. Szczęście jak i dom to stan umysłu, nie miejsce czy stan konta

    Dlaczego Roberts gra w kiepskich filmach? To dopiero niesprawiedliwość dziejowa, że dobrą aktorkę trzeba oglądać w szmirach!:))
    PS Po obejrzeniu trailera obawiam się, że obraz będzie gorszy od książki. Masakra.

    Piękne zdanie: im bardziej leciwam, tym mniej w to wierzę:)
    ściskam!

    ReplyDelete
  8. Ja też jestem zdania, że szczęściu należy pomagać :) i walczyć o nie. A nie tylko narzekać i mówić jak nam źle...
    Jeśli chodzi o nogi JR... są ok... ale ten uśmiech? Żaba by się nie powstydziła :P

    Miłej soboty :)

    p.s. Łańcuszek bardzo ładny :)

    ReplyDelete
  9. Im bardziej leciwym, tym bardziej watpię i ja w rzeczoną karmę. Dobre uczynki głównie źródłem dobrego samopoczucia, czy może raczej samopocieszania. Kołakowski? Tak,tak,tak! I co z tego?
    A na codzień raczej "dwa teatry" ...

    ReplyDelete
  10. Patrycjo,

    ja też nie zamierzam wpychać staruszek pod taksówki, i topić kociąt dlatego, że nie wierzę w karę za złe uczynki;-) Staram się po prostu traktować ludzi tak, jak sama chciałabym być traktowana - nie oczekuję jednak, że dobro do mnie wróci.
    Ten przypadek gwałciciela był dość głośny w UK - różne organizacje charytatywne usiłowały go nakłonić do przekazania części pieniędzy kobietom, które skrzywdził - ale o ile wiem, bezskutecznie...

    Amber,

    serdecznie dziękuję za odwiedziny i komentarz:-)

    Michu,

    artykuł czytałam tuż po tym, kiedy się ukazał - i pewnie się zdziwisz, ale zgadzam się z jego tezami tylko w niewielkim stopniu. Napiszę więcej na ten temat, bo od tamtego czasu chodzi mi po głowie pewien post.
    Szczęście to w dużej mierze stan umysłu, to prawda, ale zapewniam, że w moim przypadku, moja obrzydliwie materialistyczna Bycza natura (Byki to materialiści i sybaryci, dla których ognisko domowe jest b. ważne) byłaby znacznie szczęśliwsza we własnym domu. Od jakiegoś czasu jestem w coraz głębszym dole z powodu tego, że mieszkam, jak mieszkam - pewnie dlatego, że w naszym kręgu znajomych jesteśmy w mniejszości - większość mieszka we własnych, ładnych i przytulnych domach. I są szczęśliwsi ode mnie - i mają przy tym zdrowe dzieci.

    Mała Mi, dzięki:-)

    MIQ,

    zgadzam się, dobre uczynki to źródło dobrego samopoczucia. Lubię Szaniawskiego:-)

    ReplyDelete
  11. "ja też nie zamierzam wpychać staruszek pod taksówki, i topić kociąt dlatego, że nie wierzę w karę za złe uczynki;-) Staram się po prostu traktować ludzi tak, jak sama chciałabym być traktowana - nie oczekuję jednak, że dobro do mnie wróci" Jak zwykle bardzo trafnie (i dowcipnie;-) Aniu, sama bym tego lepiej nie ujęła więc nie mam nic do dodania:D

    P.S. Czekam niecierpliwie na Twój post o spostrzeżeniach na temat twórczości Kołakowskiego)

    ReplyDelete
  12. Dziękuję:-)
    Post nie bedzie o Kołakowskim, lecz o artykule na temat produkcji bestsellerów:-)

    ReplyDelete
  13. Bardziej do mnie przemawia "jak sobie pościelesz, tak się wyśpisz". Wierzę, że różne sytuacje są bardziej zbiegiem okoliczności, a nie karą, czy nagrodą za coś. A jak wygrasz te miliony na loterii, a ja otworzę kawiarnię, to będzie efekt naszego wirtualnego spokania, a nie losu;)

    ReplyDelete
  14. Dzięki za przywołanie mojej (albo zawłaszczonej przeze mnie ;) teorii. Nawiasem mówiąc i nie wdając się w szczegóły, ostatnio przydarzyło mi się takie bardzo rzadkie zdarzenie i dzięki temu zaledwie na tydzień przed weselem (nie swoim ;) zyskałam osobę towarzyszącą, chociaż przez ostatnie 3 miesiące nie mogłam wymyślić, z kim można pójść. A co do szczęścia, to ja go mam chyba niezasłużenie wiele, bo znowu wygrałam książkę, tym razem u Majki, ale ja, w przeciwieństwie do Ciebie, biorę udział w bardzo niewielu konkursach. Jeśli chodzi o niesprawiedliwość losu, to raczej staram się o niej nie pamiętać, pewnie, że w ciągu kilku nawet godzin wszystko może się zmienić, chyba wystarczy przywołać ostatnie powodzie, ale tak sobie zawsze myślę, że mam niesłychanie dużo szczęścia, że urodziłam się tu i teraz, bo pewnie, że mogłoby być lepiej, ale także o wiele gorzej i dopóki to kim jestem zależy w dużym stopniu ode mnie, to trzeba z tego korzystać.

    ReplyDelete
  15. Akurat skończyłam powieść, której akcja dzieje się w Arabii Saudyjskiej i przez całą lekturę refleksja "mogło być o wiele gorzej" też mi towarzyszyła:-)

    ReplyDelete
  16. Anno Mario, w moich poszukawianiach odpowiedzi na sprawiedliwość (niesprawiedliwość)losu, szczęścia,itd. natknęłam się na ciekawą książkę Matthieu Ricard, byłego naukowca w dziedzinie genetyki komórkowej, który od 35 lat jest buddystą w Himalajach. Nosi tytuł Happiness, A Guide to Developing Life's Most Important Skill. Zaczęłam ja dopiero czytać,więc jeszcze nie mogę potwierdzić, czy jej zalecenia pomagają...

    Pozdrawiam

    ReplyDelete
  17. Wsamraziku,

    ta książka jest również bardzo znana w UK, od ponad dwóch lat mam ją na liście w Amazonie, ale jeszcze nie czytałam. Daj proszę znać -albo napisz u siebie- czy warta przeczytania.

    ReplyDelete

Kłaniam się!

LinkWithin

Related Posts with Thumbnails