13/09/2011

Walia, część II - Plas Newydd i Bodnant Garden.

Groucho Marx jest autorem jednego z najczęściej używanych cytatów, na pewno w angielszczyźnie:  że nie chciałby być członkiem żadnego klubu, który by go przyjął. Członkiem National Trust na pewno warto jednak zostać - wystarczyły trzy wizyty w posiadłościach zarządzanych przez tę niesamowitą organizację, by koszt rocznego karnetu nam się zwrócił, nie mówiąc już o moralnym pokrzepieniu, jakie daje nam poczucie, że dorzuciliśmy grosik do kiesy, bo NT nie bierze grosza od podatników, a koncertowo dba o brytyjskie dziedzictwo. To się opłaca także z innego powodu, i jest to moja rada dla osób osiadłych tu na stałe, które często podróżują samochodem. Zamiast zatrzymywać się na obskurnych stacjach i płacić zdziercze ceny w KFC czy innych sieciówkach, warto skręcić do najbliższej posiadłości NT (a Wyspy są nimi usiane - jest ich w sumie ponad 300) - karnet daje ci bowiem wolny wstęp i parking, nawet jeśli zatrzymujesz się na 5 minut i nie zamierzasz zwiedzać. Toalety w pałacach i zamkach NT są zawsze czyste, liczne i puste, w każdym jest też sklep i kawiarnia (to ważne źródła dochodu dla NT i nie ma się co obrażać za "komercjalizację"), często z lokalnym jedzeniem i pysznymi ciastami. Warto podjechać milę czy dwie i zrobić sobie miły przerywnik, zamiast wdychać spaliny, jedząc junk food, i stać w kolejce do toalety.
W czasie naszego pobytu w Snowdonii zwiedziliśmy dwa miejsca zarządzane przez NT. Pierwsze to pałac Plas Newydd, na wyspie Anglesey. Była to siedziba Markiza Anglesey i wnętrza są doskonale zachowane. Można tu podziwiać słynny fresk Rexa Whistlera, malarza, który był mistrzem iluzji. Poza tym architekt nieruchomości wybrał dla niej wyjątkowej urody lokalizację.

Nasze okolice w Hampshire są pełne miejsc wartych odwiedzenia (o czym już pisałam, ale temat pozostaje niewyczerpany, zatem jeszcze na pewno będę się chwalić): wśród nich są dwa światowej sławy arboreta: Hillier Gardens oraz Exbury Gardens. Niewiele jest zresztą krajów na świecie, które mogą rywalizować z Wielką Brytanią ilością i urodą ogrodów. Bodnant zaliczany jest do ścisłej światowej czołówki - liczba rosnących tu gatunków, wśród nich tak egzotyczne jak olbrzymie sekwoje, zwala profesjonalnych ogrodników z nóg. Arystokratyczna rodzina, do której ogród należał, przekazała go NT (jest to jedno z zaledwie kilku miejsc, gdzie ogrodem zarządza NT, ale nieruchomość pozostaje prywatną własnością - utrzymanie wielkiego ogrodu wymaga Midasowej fortuny), ale wciąż mieszka w przepięknej posiadłości w jej sercu - wyobrażacie sobie dorastać w takim miejscu? Po zmroku, gdy nie ma już ludzi, ogród znowu "należy" do rodziny.




Dwie ochotniczki przebrane w dziewiętnastowieczne stroje. NT działa tak dobrze także dzięki licznym wolontariuszom, którzy bezpłatnie poświęcają swój czas

8 comments:

  1. Kiedyś pojadę w taką wycieczkę. To są zdecydowanie moje klimaty. I uwielbiam angielskie ogrody. Nie mają sobie równych.

    A z tego co piszesz, to bardzo podoba mi się NT. Świetna inicjatywa. Też bym kupiła karnet.

    PS Aniu, masz na sumieniu kolejną parę butów, którą kupiłam:)

    ReplyDelete
  2. Przepiękne zdjęcia, a i wycieczka ciekawa, pozdrawiam

    ReplyDelete
  3. Dzięki Tobie nabieram ochoty na wizytę w Walii! :)

    ReplyDelete
  4. Uwielbiam National Trust! Mamy kilka pieknych nieruchomosci NT w okolicy.

    A Walia, ach... jedno z moich ukochanych miejsc na Wyspie. Planujemy sie tam przeprowadzic, gdy oboje bedziemy mieli z mezem wystarczajaco doswiadczenia aby pracowac z domu a w biurze pojawiac sie raz, dwa razy w tygodniu. Mam nadzieje, ze jeszcze 3-4 lata i bedziemy szukac nowego domu, gdzies wsrod walijskich pagorkow.

    Pozdrawiam cieplo.

    ReplyDelete
  5. Cudownie... Marzy mi się wycieczka po takich właśnie posiadłościach. Na kilka sekund zamknąć oczy, wdychać zapach powietrza i wyobrazić sobie, że to właśnie jest moje miejsce na ziemi.

    ReplyDelete
  6. Bardzo lubie zwiedzac ogrody (zdecydowanie bardziej niz posiadlosci), wiec zazdroszcze ogrodowej obfitosci (w moich stronach godny polecenia jest chyba tylko ogrod Rotszyldow na St Jean Cap Ferrat). NT faktycznie wydaje sie byc swietna instytucja.

    ReplyDelete
  7. Delie,

    a wiesz, że Walia i reszta są usiane pięknymi domami do wynajęcia;-)? Nawet można wynająć je na terenie niektórych posiadłości NT. Poza tym są przepiękne domy na plaży w Kornwalii lub Pembrokeshire (Walia)... Naprawdę zachęcam, zwłaszcza, że tu dzieci chodzą do szkoły w lipcu i jest wtedy taniej;-)
    PS. Nie Ciebie jedną:-)

    Kasinko,

    dziękuję za odwiedziny i komentarz. Dla porządku wyjaśniam, że moje zdjęcia to nr 1, 6 i 7, reszta pochodzi ze strony NT.

    Magdo,

    musimy więcej zwiedzić w Twoich okolicach:-)
    Walia mi się b. podobała, ale chyba nie chciałabym tam mieszkać - choć strasznie mi doskwiera przeludnienie na Południu Anglii i idiotyczne ceny nieruchomości. Może Herefordshire i Wye Valley byłyby dobrym kompromisem - na granicy, ale jeszcze Anglia?;-)

    Hazel,

    to są naprawdę niemal podróże w czasie:-)

    Katasiu,

    jak Ci już pisałam, jedno arboretum obok nas też należało do Rotszyldów (Exbury). A także słynny Waddesdon Manor, który teraz częściowo zarządzany jest przez NT - bardzo chcę się tam wybrać.

    ReplyDelete
  8. Piękne miejsca pokazujesz! Na pewno sie tak kiedyś wybiorę. Anglesey marzy mi sie od dawna.

    National Trust jest mi znany, chociaż członkiem nie jestem. Podobną organizacją jest English Heritage, ktory dba o brytjskie zabytki, miedzy innymi Mur Hadriana, który miałam okazję oglądać osobiście w tym roku.

    zapraszam do siebie na www.fishnchipsstories.blogspot.com

    ReplyDelete

Kłaniam się!

LinkWithin

Related Posts with Thumbnails